Zdarzenie w Nabi Saleh

Nabi Saleh, 2015/08/29, foto: Reuters. Kliknij, aby powiększyć.

29 sierpnia brytyjski „Daily Mail” opublikował fotoreportaż dokumentujący próbę aresztowania nieletniego mieszkańca Nabi Saleh. Żołnierze izraelscy pojawili się w tym miejscu, ponieważ okoliczna młodzież zaatakowała kamieniami ich patrole. Wojsko skutecznie obezwładniło najbardziej krewkich Palestyńczyków. Kiedy jeden z mundurowych chciał zatrzymać chłopaka z ręką w gipsie, w jego obronie stanęły mieszkanki wioski. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tym momencie pojawili się reporterzy z Reutersa i Agence France Presse (AFP), a także Balil Tamimi – człowiek z kamerą video, który sfilmował całe zajście.

Dokumentalista Bilal Tamimi. Kliknij, aby powiększyć.

Choć zdjęcia i film początkowo wywołują współczucie i złość, jednak po chwili pojawia się wrażenie, że całość jest szytą grubymi nićmi prowokacją, stworzoną na potrzeby mediów. Jej celem jest wzmocnienie na całym świecie antyizraelskich nastrojów. I to, w dużej mierze, się udaje.

Warto jednak zwrócić uwagę, że żołnierz, po przybyciu obrońców chłopca, zachowuje się podejrzanie defensywnie, wdaje się w szarpaninę z kobietami, ale nie robi nikomu krzywdy, nawet po tym jak, pojawia się jego towarzysz, którego wezwał głośnym krzykiem. Wojskowy jest oszołomiony całym zajściem. Wobec dziecka zastosował jedynie przymus bezpośredni, czyli działanie proporcjonalne do wykroczenia, które Palestyńczyk prawdopodobnie popełnił. Podczas całej akcji nie pada ani jeden strzał, a doskonale wiemy, że armia izraelska potrafi być bezwzględna i okrutna.

Nabi Saleh, foto rachelcorriefoundation.org. Kliknij, aby powiększyć.

To tyle jeśli przyjmiemy, że na filmie widoczny jest rzeczywiście izraelski wojskowy, a nie jakiś przebieraniec. Na zdjęciu obok, wykonanym w tym samym miejscu, ale w innym czasie, widać grupę żołnierzy. Warto porównać ich strój, rodzaj broni jaką posiadają z wyglądem i wyposażeniem rzekomego agresora.

Poniżej fragment filmu zarejestrowanego przez Bilal Tamimi.

→ K. Kozielski

31.08.2015

• Zdjęcie górne, foto: AFP

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.