Kłamstwo

Kłamstwo, to stan podwójnej świadomości. Kłamca mówi nie to, co myśli, prawdziwą myśl ukrywa – powiedziała prof. Jolanta Antas w wywiadzie udzielonym Juliuszowi Ćwieluchowi, który ukazał się w nieistniejącym już tygodniku „Przekrój” nr 32/2005.

Warto przypomnieć, co 11 lat temu na temat tego psychologicznego zagadnienia mówiła prof. Antas. Redakcja „GT” dokonała skrótów i  zamieniła dialog na jednolitą wypowiedź

→ (mb)

14.01.2016

•  grafika: źródło > learni-st


Prof. Jolanta Antas o kłamstwie

 

Proponuję eksperyment: jeden dzień bez kłamstwa. Uprzedzam, że może być ciężko. Życie bez kłamstwa to idee fixe i choć sama nie kłamię, nigdy bym się nie upierała, żeby kłamstwo wyplenić ze społeczeństwa. Jak mówi Leszek Kołakowski, gdyby „białe kłamstwo”, żylibyśmy wśród brutalności i chamstwa. Kłamstwo często jest strategią łączącą stosunki międzyludzkie. Konwencje grzecznościowe niejednokrotnie zabraniają powiedzieć prawdę. Nazywa się to fachowo „białym kłamstwem” w przeciwieństwie do kłamstw ciężkich, czyli czarnych.

Z badań wynika, że średnio popełniamy dwa kłamstwa dziennie. Ale są grupy społeczne, gdzie ta krzywa rośnie. Z moich badań wynika, że najczęstszą przyczyną kłamania jest lęk, zaburzone poczucie własnej wartości. Kłamiący chcą sobie coś dodać. Stwarzają fikcję na swój temat. W ten sposób próbują podnieść swoją rangę, autorytet. A co to jest polityka, jak nie próba demonstracji – czyli pozorowania – swojej siły?

Kłamstwo, to stan podwójnej świadomości. Kłamca mówi nie to, co myśli, prawdziwą myśl ukrywa. Musi więc wyprodukować jej kłamliwą wersję. Ale nasze ręce niejako podłączone są do pamięci umysłowej, czyli do tej myśli, którą chcemy ukryć. I tutaj zaczyna się problem. Kłamcę zdradzają gesty. Co innego mówi, a co innego przekazuje jego ciało. Unieruchomione ręce stają się sygnałem, że coś nie gra. Ale na tym nie koniec. Kłamiący przeżywa głęboki stres. I nie chodzi mi tutaj o kwestie moralne, bo te wyrafinowanego kłamcy raczej nie dotykają. Ale na przykład o strach związany z konsekwencjami, jeśli kłamstwo wyjdzie na jaw. Wykonując ten ogromny wysiłek mentalny, jakim jest wyprodukowanie kłamstwa, traci kontrolę nad ciałem, szczególnie tymi jego partiami, których nie widzi.

Zrobiono eksperyment na trzech grupach terapeutów. Pokazano im materiał nagrany podczas rozmowy z człowiekiem, który usiłował ukryć chorobę psychiczną. Pierwsza grupa widziała jedynie jego twarz, druga twarz i tułów, a trzecia całą postać. Jedynie trzecia grupa trafnie oceniła stan chorego. Zdradziły go przebieranie nogami, szuranie, wiercenie się.

Kłamstwo swędzi. Podczas kłamania na skórze wytwarza się rodzaj napięcia. Okazuje się, że wygodna na co dzień koszula nagle nas pije, drażni skórę. Podczas kłamania mamy ochotę się podrapać. To często silniejsze od nas. Desmond Morris, który zajmował się kłamstwem, zbadał, że siedem drapnięć to standardowa odpowiedź na prawdziwe stwierdzenie. Kiedy jest ich mniej, to znaczy, że odczuwamy jakieś napięcie. Organem, który najbardziej zdradza nasze kłamstwo są źrenice. Nie umiemy ich kontrolować. Kiedy produkujemy kłamstwo, źrenice się zwężają. Ale trzeba uważać, bo świetnemu kłamcy źrenice zwężają się w momencie produkowania kłamstwa. A gwałtownie rozszerzają, kiedy zaczyna mówić. Bo w momencie wypowiadania kłamstwa odczuwa radość z oszukania kogoś.

Nie jest prawdą, że kłamca nie patrzy w oczy. Wytrawny oszust nie tylko będzie nam patrzył prosto w oczy, ale jeszcze się uśmiechał. Okazuje się, że bardzo naiwnie wierzymy ludziom, którzy dużo się uśmiechają.

Podzieliłabym kłamców na trzy typy. Pierwszy to „kłamca rzetelny” albo inaczej „przebiegły”, który bez skrępowania mówi rzeczy niezgodne z prawdą, o ile odpowiada to jego celom i zamiarom. Dobrym przykładem mógłby być Aleksander Kwaśniewski. Taki kłamca nie jest człowiekiem zakłamanym. Umie odróżnić prawdę od fałszu. Ale kiedy uważa za stosowne, z wielką wprawą posługuje się kłamstwem i wtedy jest kłamcą perfidnym, świadomym narzędzia językowego. A przy tym niezwykle precyzyjnym.

Drugi typ, to człowiek zakłamany. Okłamuje przede wszystkim siebie, a potem innych. Wmawia coś sobie, a później wierząc w to, powtarza kłamstwo innym. To nawiedzony ideolog, fanatyk. Chyba Lepper pasowałby do tego modelu kłamcy. On chętnie przyjmuje pozę opiekuna biednych. Potrafi przyjechać na spotkanie państwową limuzyną i jednocześnie atakować rząd za to, że marnotrawi nasze pieniądze na luksusy. Lepper wyrażając ból społeczny powoduje, że odbiorca się z nim utożsamia. Wypowiada frustrację i bolączki narodu. Nie znaczy to jednak, że ma jakiekolwiek na to recepty.

Trzeci typ, to człowiek pozoru. Takich jest w polityce najwięcej. Jest to nie tyle człowiek fałszujący, ile fałszywy sam w sobie. Wszystko traktuje na niby. Nie jest zdolny do prawdziwych emocji. Są to ludzie mętni. Ich żal jest sztuczny. Na pierwszy rzut oka dobrym przykładem mógłby tu być Oleksy.

Nie ma jednego stuprocentowego sposobu na wyłapywanie kłamców. Gdyby był, kłamalibyśmy mniej. Jedyną szansą jest uważne analizowanie przekazu naszego rozmówcy, ćwiczenie się w wyłapywaniu niespójności w zachowaniu. Tak szkoli się między innymi agentów służb specjalnych. Oni mają świetne wyniki, to i nam powinno z czasem iść coraz lepiej. Lepszej rady nie mam.

→  Juliusz Ćwieluch

Jolanta Antas (ur. 1954 r. w Szczecinie) – polska uczona, profesor nauk humanistycznych, językoznawca, wykładowca akademicki, działaczka opozycji demokratycznej w latach 80. Od wielu lat zajmuje się teorią komunikacji niewerbalnej, czyli obserwacją, co dzieje się z naszym ciałem podczas przekazu. Prowadzi również własne badania na temat kłamstwa. W 1998 roku wydała książkę „O kłamstwie i kłamaniu”. Prywatnie kocha i hoduje setery angielskie.

• źródło: „P” 32/ 2005

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.