Latający cyrk Antoniego Macierewicza

Katastrofa to najważniejszy moment w jego wieloletniej relacji z Jarosławem Kaczyńskim. I tajemnica dzisiejszej pozycji Macierewicza – pisze Nina Karen w artykule „Cudotwórca Kaczyńskiego. Jak Antoni Macierewicz zawładnął umysłem lidera PiS”.

10 kwietnia 2010 r. Antoni Macierewicz jest na miejscu, w Katyniu, ale wraca do kraju pociągiem. Po drodze jest w stałym kontakcie z Jarosławem Kaczyńskim. „– Pamiętaj, Jarek – przestrzega – nie możesz wrócić do kraju bez ciała. Musisz zabrać Leszka z tej przeklętej ziemi” (Michał Krzymowski, „Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego”).

Kilka tygodni później trwa już kampania prezydencka. Jarosław decyduje się w niej wystartować. Za kampanię odpowiadają m.in. Michał Kamiński, Paweł Poncyljusz, Joanna Kluzik-Rostkowska – zwolennicy tzw. soft PiS, którzy przekonują prezesa, by nie eksponować tematu Smoleńska. Kaczyński wchodzi do drugiej tury, ale przegrywa nieznacznie z Bronisławem Komorowskim.

Jeden ze sztabowców tamtej kampanii opowiada w książce Krzymowskiego, co się działo po ogłoszeniu wyników: „– Kiedy o 13 wszedłem do biura, u prezesa akurat trwało spotkanie. Usiadłem w sekretariacie. Po 15 minutach drzwi się otworzyły i z gabinetu wyszli Macierewicz i Piotr Naimski. Prezes chciał się ze mną przywitać, ale pan Antoni stanął przy futrynie i zablokował go ciałem. Spojrzał mu w oczy i powiedział: ‚Jarek, ty zapomniałeś o Lechu’. To był cios w samo serce, w miłość do brata. Zmroziło mnie”.

Politycy PiS przyznają: to Macierewicz przekonał Kaczyńskiego, że przegrał wybory prezydenckie z powodu wyciszenia tematu katastrofy w kampanii. I że trzeba zmienić kurs. Od tej chwili Jarosław „zaczyna mówić Antonim”. Były likwidator WSI ogłasza się szefem sejmowego zespołu do zbadania katastrofy, który szybko stawia tezy o zamachu i wybuchach na pokładzie Tu-154M. Sukcesywnie – jak mówią politycy PiS – Macierewicz staje się „kapłanem” nowego kultu smoleńskiego. Na spotkaniach w klubach „Gazety Polskiej” i podczas kolejnych miesięcznic smoleńskich tłumy skandują „Antoni!”…

Cały artykuł dostępny jest: > tutaj. Polecam.

→ (mb)

6.07.2016

• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.