Leszek Heinzel: kibol, bydło, faszystowska morda

Leszek Mieczysław Heinzel ur. 31 maja 1968 r. w Wolborzu jest dyrektorem Ośrodka Sportu i Rekreacji w Piotrkowie Trybunalskim.

Jednak jego rozpoznawalność nie wynika z faktu, że posiada jakieś szczególne zasługi w krzewieniu kultury fizycznej, ale dlatego, że jest posiadaczem pięciorga dzieci, obrońcą życia od chwili poczęcia, uczestnikiem wspólnotowych marszów i, jak na praktykującego katolika przystało, zatrudnia na etacie przestępcę Ziębakowskiego – skazanego prawomocnym wyrokiem na 20 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za przywłaszczenie pieniędzy na szkodę Urzędu Miasta Piotrkowa Trybunalskiego, który nb. finansuje OSiR.

Heinzel prowadzi także internetowy blog, gdzie dzieli się swoimi doświadczeniami w walce z systemem. Na pytanie jednego z internautów zadane na facebooku, czy wybiera się w tym roku na Marsz Niepodległości odpowiedział tak:

Leszek Heinzel Jeździmy od początku. Za czasów POlski parę razy dostaliśmy gazem i byliśmy na glebie. Byliśmy zatrzymywani, rejestrowani i takie tam POlicyjne atrakcje. W zeszłym roku było spacerowo. Zmiana władzy podziałała. Nigdy więcej ich POwrotu.

Na blogu Heinzel rozwija myśl martyrologiczną, uderza w tony „patriotyczne”, ale przy okazji skarży się na ciężką dolę manifestanta:

Co w Polsce trzeba zrobić by zyskać miano: kibola, faszysty, bydła, brunatnej fali, faszystowskiej mordy, grzesznika, narodowcowej pluskwy, by chciano Was ,,fotografować morda za mordą”, ,,opluwać i gnębić w pracy”? Niewiele. Wystarczy 11 listopada pojechać do Warszawy, najlepiej z ludźmi ONR-u i zamanifestować swoje przekonania w Marszu Niepodległości, Marszu Armii Patriotów. To wszystko. Już jesteś w tej szufladce.

Co można uzyskać w zamian? Polskie Państwo zafunduje Ci rewizje, sesje zdjęciowe, rejestrację Twoich danych w bazie wrogów magdalenkowej demokracji, inhalację gazem pieprzowym w gratisie, a jeśli trzasną Cię znaczoną wodą masz dodatkowe punkty do zatrzymania. Szczególnym wybrańcom złamią nos. Ale każdy przy odrobinie braku szczęścia ma zapewnione pałowanie. Może nawet funkcjonariusze ogłuszą Cię granatem hukowym, rzucą na glebę i zatrzymają na dłużej. W końcu jesteś tym pieprzonym chuliganem, faszystą, pluskwą… A poważnie? No cóż… Jest pewna granica cierpienia, za którą bezradny uśmiech pozostaje. POważnie się już nie da. Kto Policji wydaje polecenia? Gdzie ustala się strategię działania? Jak Marsz Niepodległości wygląda naprawdę? Państwo POlskie prężyło tego dnia muskuły od samego rana. Zaczęło się od dokładnego przeszukania autobusu chłopaków Straży Marszu. Kolejne kontrole, takie same, chyba tylko po to, by Strażnicy Marszu spóźnili się. Helikopter policyjny towarzyszy do samej Warszawy (później dołączyły jeszcze dwa).

Po drodze kolejne kontrole: umundurowani funkcjonariusze, niektórzy zakłopotani (pewnie chętnie pojechaliby z nami), bezpieka w cywilu, filmy, fotografie, stan techniczny autobusu… I tak w całej POlsce.A sam Marsz? Tysięczne tłumy. Pozytywne emocje. Serce naszej Polski. W przeważającej liczbie młodzi ludzie, którzy chcą tu żyć, nie chcą wyjeżdżać ze swojej Ojczyzny, którzy dla niej ryzykują pobicie i konsekwencje prawne swojego udziału w Marszu, którzy kochają swoją przeszłość, czczą bohaterów, polski język i naszą tradycję.

I byłoby sielsko, gdyby ktoś nie wydał rozkazu Policji zatrzymania Marszu na moście. Z jednej strony armatki wodne i kordon zamykający , z drugiej szpaler w białych kaskach z gazem i bronią palną. Pośrodku sto pięćdziesiąt tysięcy młodych, zdesperowanych ludzi.

Dzięki Bogu i Straży Marszu nie doszło do tragedii. Oczywiście pozostaje pytanie, kto wydał takie rozkazy? Bufetowa czy nadbufetowy? A może ktoś inny? Na koniec wielki wstyd. Na błoniach przed stadionem goście na scenie zza granicy: Włosi, Węgrzy, jest także kombatant- żołnierz Armii Krajowej, są przedstawiciele Ruchu Narodowego. Zaś tuż obok harce państwa POlskiego i jego funkcjonariuszy; granaty hukowe rzucane w tłum, gaz, armatki wodne, spychanie tarczami uczestników Marszu z wałów ( w Marszu są rodzice z dziećmi), wyciąganie ludzi z autobusów, bicie bezbronnych. Totalny brak odpowiedzialności nadzorujących akcję policji. No i niestety skojarzenie z przeszłości: widok, który pamiętam z manifestacji studenckich lat osiemdziesiątych. My i ZOMO. Ta sama retoryka, choć 25 lat później. Wstyd i smutek. Ładne 25 lat demokracji… *)

Zwierzchnik Heinzla, prezydent Piotrkowa Chojniak musi być bardzo dumny z takiego pracownika, bo nadal utrzymuje go na etacie i rok do roku zasila jego konto ogromną, jak na prowincjonalne warunki, pensją w wysokości 98 tys. 508 zł i 40 groszy. (> link).

Mamy nadzieję, że podczas tegorocznego Marszu Niepodległości, nim policja rzuci Heinzla na „glebę”, ogłuszy granatem, sfotografuje, pozbawi czci i godności wcześniej pokropi go święconą wodą i pozwoli się przeżegnać. Bo wpierdol zaliczony po chrześcijańsku zdecydowanie mniej boli.

(mb)

19.10.2016

• zdjęcie: L. Heinzel z kolegami z marszu w otoczeniu funkcjonariuszy policji, foto / źródło: leszekheinzel.pl / screen (gt)

*) zachowano oryginalną pisownię

• więcej o Heinzlu czytaj: > tutaj

• czytaj także: > “Miłość bliźniego według Alicji Heinzel”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.