Krystyna Janda nie lubi PIS-u i ONR-u. W internecie prowadzi dziennik. Przypadkowo przeczytałem kilka ostatnich wpisów, ale ponieważ teksty tam zamieszczone wydały mi się wyjątkowo egzaltowane i pozbawione interesujących treści, dałem sobie spokój z dalszą lekturą.
Jeden tylko fragment z 21 kwietnia 2017 roku nieco mnie zainteresował (> link). Aktorka wylicza w nim pejoratywne określenia, jakimi posługują się niektórzy internauci wobec jej osoby. Oto kilka z nich:
„podstarzała framuga”
„łajdaczka”
„głupawe lewackie ścierwo”
„kretynka”
„idiotka”
„prostytutka”
„głupia baba”
„lachociąg”
„sprzedajny ciul”
„bezmózg”
„małpa”
„nieporęczna, jak kamień u szyi”
„dziwka Tuska”
Bardzo to brzydkie określenia i z całą stanowczością godne potępienia! Jesteśmy przeciwnikami mowy nienawiści i pospolitego hejtu uprawianego najczęściej przez socjopatów i frustratów!
Język polski jest na tyle bogaty, że można swoje emocje i opinie o drugim człowieku przekazywać delikatniej, kulturalnej, a jednoczenie trafnie i być może prawdziwie, np.:
„kobieta w poważnym wieku” lub „kobieta w wieku balzakowskim”
„kobieta nie wzbudzająca zaufania”
„kobieta o wyraźnie zarysowanych lewicowych poglądach”
„inteligentna inaczej”
„kobieta dość specyficzna”
„osoba o swobodnych obyczajach” lub „kobieta wyzwolona”
„osoba mająca talent do interesów”
„osoba mająca tego samego przodka, co homo sapiens”
„kobieta nie do końca praktyczna”
„bliska przyjaciółka Tuska”
Czy nie lepiej, godniej i poważniej? Po co zaraz obrażać. Przecież czyny więcej mówią niż obelżywe słowa. Tak myślę.
Krystyna Janda jest zadowolona ze swojego dziennika na tyle, że niebawem ukaże się jego książkowe wydanie, a dokładniej pierwszy tom z lat 2000-2002. Miłej lektury.
→ Zbigniew Rutkowski
11.05.2017
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska