Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu… – komentarz do ustawy o IPN

Zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej została dokonana zdecydowanie zbyt późno. Musiały upłynąć lata nim nasz kraj otrzymał narzędzie prawne, które powinno ukrócić bezustanne szkalowanie Polski i Polaków na arenie międzynarodowej.

Określenia: „polskie obozy zagłady”, „polskie obozy śmierci” czy „polskie obozy koncentracyjne” były szczególnie często używane w mediach niemieckich (niem.: polnisches Vernichtungslager) m. in. w opiniotwórczych pismach: „Stern”, „Der Spiegel”, „Die Welt”, „Die Zeit”, w portalach internetowych i w telewizji, ale także w środkach masowego przekazu wydawanych w USA (ang.: Polish concentration camps, Polish death camps, Polish Holocaust) np. „New York Times”,”Washington Post” oraz w TV ABC, CBS…

Od tych krzywdzących zwrotów nie stronili także Hiszpanie, Australijczycy, Kanadyjczycy, Włosi, Austriacy, Francuzi, Brytyjczycy czy nawet Słowacy i Izraelczycy (sic!). O ile w niektórych przypadkach można mówić jedynie o lapsusie językowym tj. „polskie obozy” –  czytaj: mieszczące się na terenie Polski, o tyle trudno usprawiedliwić tego typu publikacje w języku niemieckim.

Co ciekawe problem ten nie istnieje w Rosji. Znany jest tylko jeden przypadek z 2016 r. gdy Agencja Prasowa RIA-Nowosti, Kanał 5 i RT  podały informację, że „minister kultury Rosji Władimir Miedinski w Międzynarodowym Dniu Pamięci o Ofiarach Holokaustu weźmie udział w ceremonii złożenia kwiatów, upamiętniając radzieckich jeńców, którzy zginęli w polskim obozie koncentracyjnym Sobibór”. Po interwencji ambasady RP w Moskwie natychmiast przyznano się do pomyłki i przekazano stronie polskiej przeprosiny.

Prawidłowe określenie winno brzmieć: niemieckie obozy zagłady w Polsce, niemieckie obozy koncentracyjne na terenie Polski, niemieckie obozy śmierci, itd. i odstępstwa od tego nigdy być nie powinno.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych zbyt łagodnie traktowało przypadki krzywdzących sformułowań, przez lata nie robiono nic lub prawie nic, gdyż wysyłanie not dyplomatycznych, protestów, oświadczeń czy sprostowań nie przynosiło spodziewanych efektów. Idiomy polnisches Vernichtungslager Polish death camps stały się tak oczywiste, że wielu ludzi w Europie nie zastanawiało się nad ich głębszym sensem.

Z tego powodu dla wielu środowisk w Europie, USA i Izraelu zatwierdzona przez Sejm i Senat ustawa okazała się wstrząsem. Kaleką polszczyzną stanowisko żydowskiego rządu przedstawiła ambasador Anna Azari (> link). Ta histeryczna reakcja wzięła się prawdopodobnie z niewiedzy i lenistwa, bo każdy kto zapoznał się ze zmianami w prawie wie, że nie ma tam nic nadzwyczajnego, mało tego, z odpowiedzialności za popełnienie czynu zabronionego zwalnia się naukowców i artystów.

Mówiąc w skrócie: akt prawny jest skierowany przeciwko hejterom – obojętnie czy noszą drogie garnitury, czy przepocone podkoszulki, czy piszą do szanowanych tytułów, czy jedynie w portalach społecznościowych.

Ustawodawca z pełną świadomością posłużył się rzeczownikiem „fakt” konstruując tekst dokumentu: Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie…, a to oznacza, że jeśli przed sądem ktoś zdoła udowodnić, że istniały polnisches Vernichtungslager Polish death camps nie zostanie ukarany.

Należy mieć nadzieję, że prezydent Duda nie będzie wnosił zastrzeżeń do ustawy i zacznie ona obowiązywać jak najszybciej.

→ Mariusz Baryła

2.02.2018

• grafika: truthaboutcamps.eu

• czytaj także: > „Oświadczenie prezesa Rady Ministrów. Morawiecki tłumaczy decyzję o zmianie ustawy o IPN”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.