Łódź wyrasta na bardzo silny ośrodek muzyczny; na wielkiej, pofabrykanckiej estradzie, pośród XIX wiecznych kamienic jest miejsce dla rozmaitych gatunków: muzyki klasycznej i ilustracyjnej, jazzu, rocka, folku, elektroniki, hip-hopu i alternatywy, twórczości improwizowanej i eksperymentalnej. Tak właśnie wygląda współczesna wersja wielokulturowej Łodzi.
Ilość koncertów i spektakli muzycznych jest tak ogromna, że nie sposób uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach. Bardzo cieszy również to, że coraz częściej słychać wykonawców na ulicach. Najlepszy przykład: Songwriter Łódź Festiwal, który w tym roku rozpoczął się 28 kwietnia, a zakończy dziś w nocy. W każdą sobotę o godzinie 20:00 na niewielkiej scenie usytuowanej na ulicy 6 sierpnia pod numerem 1 pojawiali się artyści, których próżno szukać w TV czy w radio, za to łatwo spotkać ich w klubach czy pubach, gdzie grają do licznej i wiernej publiczności.
Ostatnie weekendowe koncerty zbiegły się z inauguracją kolejnego Festiwalu Światła (Light Move Festival). Wieczorem, w kilku punktach Łodzi, pojawiły się tłumy ludzi chcących zobaczyć to niepowtarzalne widowisko. W piątek, spacerując Piotrkowską, mieli także okazję wysłuchać dwóch zespołów.
Wokalistka i autorka tekstów pochodzi z Wrocławia, wykonuje muzykę w stylistyce: electro-popu i trip-hopu; występuje z towarzyszeniem Pawła Rycherta (instrumenty klawiszowe, elektronika), Marzeny Masłowskiej (wiolonczela) i Dawida Pawlukanisa (perkusja). Ten skromny skład potrafi wyczarować dźwięki tyleż przyjemne, co wyrafinowane. Debiutancki album (EP) zatytułowany „Tales Part One” został dobrze przyjęty przez słuchaczy i krytyków. W witrynie „muzotakt.pl” znalazło się celne stwierdzenie: W czasach, w których trudno wyróżnić się na coraz większej, rodzimej scenie muzyki elektronicznej, Melika zdaje się być kimś, kogo ta scena bardzo potrzebuje – postacią, która zamiast starać się dopasować do obowiązujących trendów, pozostaje wierna własnej wizji.
Jaka jest recepta na udany wieczór? Bardzo prosta: wystarczy zaprosić, grającego na 24-strunowej korze, senegalskiego wykonawcę Ablaye’a Badji’ego i zespół w składzie: Marcin Markuszewski (git. basowa), Jacek Pietrzak (el. pianino), Kamil Stasiak (perkusja) i debiutującą w grupie Agę Yano (konga, instr. perkusyjne), o której słów kilka można znaleźć w recenzji z niedawnego „Urbanator Days” (> link).
45-minutowy występ afrykańsko-polskiego bandu okazał się mixem niezwykłej energii, spontaniczności, ciepła i kunsztu muzycznego, o który zadbali wszyscy wykonawcy. A sam Badji jest jak czarne słońce zdolne wprawić w ruch nawet najbardziej zastałe głowy, ramiona, dłonie, biodra i nogi. Jego muzyka powinna być puszczana w radiu, zawsze w południe, zamiast hejnału mariackiego.
→ (mb)
30.09.2018
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska
• więcej o muzyce i koncertach: > tutaj