Od 12 lat rządzi Piotrkowem ten sam prezydent i wszystko wskazuje na to, że wygra w tym roku po raz czwarty.
Jak to się dzieje, że w tym czasie aż do dzisiaj nie pojawił się żaden poważny kontrkandydat, posiadający charyzmę przynajmniej nieco większą od śniętej ryby, mający zaplecze znaczącej partii lub grupy interesu, która by zapewniły wystarczające wsparcie finansowe? Na tak postawione pytanie nietrudno odpowiedzieć.
Piotrków jest miastem biednym, zadłużonym, bez perspektyw ekonomicznych. Ludność się zmniejsza, bo wielu młodych wyjechało za granicę w poszukiwaniu pracy i pieniędzy. Drugą grupę stanowią studenci uczący się w dużych ośrodkach. Po studiach do rodzinnego miasta wróci ich niewielki odsetek. Bo po co ma wracać? Do czego?
Wiele publicznych instytucji działa fatalnie. O kulturze, poza koncertami disco-polo i podobnymi, trudno mówić. Miejscowe media służą władzy, która je odpowiednio za to nagradza. Zresztą niektóre są w rękach niemieckich, co oznacza, że piszą one zgodnie ze wskazówkami Berlina, a tam widocznie są zadowoleni z postawy znacznej części gospodarzy miast, miasteczek i wsi w kraju nad Wisłą. Poziom tych mediów znajduje się poniżej poziomu morza.
Poseł Macierewicz zdobywający z naszego terenu kolejne mandaty do parlamentu wyraźnie pokazuje, że chociaż w miejscowym PiS-ie ma władzę absolutną, dobro Piotrkowa zupełnie go nie interesuje. Kandydat rządzącej partii na włodarza Piotrkowa zapewne nie wygrałby nawet w gminie Zaścianki Dolne. Widać, że sprawa jest już dogadana. O innych kandydatach nie ma co nawet wspominać, chociaż gdyby jeden z nich zwyciężył, naprawdę byłoby śmiesznie – taki śmiech przez łzy.
Jak zwykle kilka miesięcy przed wyborami zaczęło się rozkopywanie i naprawa ulic. To, co można było zrobić spokojnie przez cztery lata, kumuluję się na czas kampanii wyborczej, co ma zapewne dzieje w wielu miejscowościach w Polsce. Takie skomasowane działania mają przekonać obywateli, jak bardzo samorząd o nich dba.
W tym roku w Piotrkowie pojawiła się jednak nowość – budowa nowej biblioteki na placu Pofranciszkańskim. Pytanie, czy taka instytucja jest naszemu miastu potrzebna nie ma sensu, bo nie o to w tym projekcie chodzi. Ważne, że zrobi on wrażenie na piotrkowianach, co może się przełożyć na triumf wyborczy „naszego ukochanego przywódcy”.
Dodatkowym plusem całego przedsięwzięcia jest, że wykonawcy, czy wykonawca sporo na tej budowie zarobią, a po ukończeniu zatrudni się tam, jak przypuszczam, miejscowych darmozjadów, którzy, myślę, niewiele umieją, ale zapewne są znajomymi królika. Zwrócę uwagę, że utrzymanie gmachu będzie kosztować corocznie gminę duże pieniądze, podobnie jak wynagrodzenia dla pracujących na etatach.
Gdyby te fundusze miasto wydawało przez cztery lata np. na poprawę warunków mieszkaniowych osób żyjących w tutejszych ruderach i budowę nowych lokali mieszkalnych, efekt byłby znacznie mniej widowiskowy niż mediateka, ale czy nie z większą korzyścią dla wielu osób mieszkających w trybunalskim grodzie?
Jak z tych kilku uwag wynika, nie ma szans na zmianę zarządzania miastem i na jego rozwój – takie mam nieodparte wrażenie. Co innego, gdyby z miejskiej kasy miejskiej można było wyssać naprawdę dużą forsę, o, wtedy zobaczylibyśmy silnych kandydatów zażarcie walczących o duży łup, a ponieważ z Piotrkowa można wyciągnąć jedynie nędzne ochłapy, poważnych pretendentów na fotela prezydenta brak. Pozostali tylko tacy, dla których i te ochłapy są atrakcyjne.
Z dwojga złego wolałbym silnego prezydenta z faktycznym poparciem znaczących graczy na scenie politycznej i biznesowej. Co taki prezydent i jego otoczenie ukradliby, to jedno, ale przy okazji mogliby dać mocny impuls pro rozwojowy i inwestycyjny, z czego i całe miasto by skorzystało. Na razie jednak musimy się pogodzić z tym, że przez najbliższe lata Piotrków będzie coraz bardziej prowincjonalny (w najgorszym znaczeniu tego słowa) i coraz bardziej wyludniony.
Kiedyś nazywano Piotrków miastem kolejarzy i emerytów. Dziś kolejarzy tu niewielu, bo główne szlaki nas omijają, ale emerytów, bezdomnych i biedaków nie brakuje. W końcu takie zacofanie też ma swój urok, szczególnie kiedy przyjedzie się tu z dużego lub nawet niedużego, ale tętniącego życiem ośrodka. Cisza i spokój, jakie tu panują, działają kojąco na nerwy i zwracają myśli w stronę, jakże pięknych, lat PRL-u.
→ Zbigniew Rutkowski
2.10.2018
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska