W czasie burzy dwóch chłopców w wieku ok. 9 lat schroniło się pod stającym samotnie na łące drzewem. Jeden z piorunów uderzył w czubek drzewa i poraził śmiertelnie stojące pod nim dzieci.
Nie tylko rodzice, ale i inni po tym tragicznym wydarzeniu zadawali sobie pytanie: dlaczego do tego doszło, czy był to przypadek, czy przeznaczenie? Wierzącym trudno było zrozumieć, dlaczego Bóg dopuścił do śmierci niewinnych chłopców, którzy mieli przed sobą całe życie. Spróbujmy zrozumieć, jeśli to w ogóle możliwe, dlaczego tak się dzieje, że ktoś zdrowy wychodzi z domu i w drodze do pracy spada mu cegła na głowę lub przejeżdża go samochód.
Pytanie nie brzmi: czyja to wina? – chodzi o to, czy był to przypadek, czy też był to los, albo inaczej mówiąc, przeznaczenie. Zanim odpowiem na to pytanie, a odpowiedź będzie moją własną, chcę dodać, że istnieje w języku polskim powiedzenie, znane chyba wszystkim, że każdy jest kowalem swego losu. Jest to jedno z najbardziej idiotycznych twierdzeń, jakie kiedykolwiek usłyszałem w swoim życiu.
Podany powyżej przykład dzieci porażonych piorunem jest tego najlepszym przykładem. Gdyby to powiedzenie o kowalu przyłożyć do, z pozoru bezsensownej śmierci dwóch chłopców, jak możemy, nie popadając w śmieszność, uznać, że mamy do czynienia z wolną wolą ofiar, które same postanowiły dać się zabić. Skoro już padło określenie „wolna wola”, tak utrwalone w cywilizacji chrześcijańskiej, to uważam, że każdy człowiek, jest już w chwili urodzenia w 99 procentach zniewolony, 1 procent można zostawić na rzeczywiście samodzielne decyzje.
Nikt nie rodzi się jako biała karta. Pojawiamy się na świecie z całym genetycznym bagażem naszych rodziców, dziadków i dalszych przodków. Przesądza to o naszym wyglądzie fizycznym, wydolności organizmu, inteligencji lub jej braku, o określonych zdolnościach, odporności psychicznej lub jej braku, o skłonnościach do różnych nałogów. Te wrodzone cechy przez całe życie determinują nas i nasze zachowania.
A poza tym, wiele zależy w jakiej rodzinie zostaliśmy wychowani, w jakim środowisku, w jakich warunkach materialnych oraz w jakich czasach zobaczyliśmy światło dzienne, czy był pokój, czy wojna, czy było spokojnie czy niespokojnie. I dopiero wziąwszy pod uwagę powyższe uwarunkowania zaczynamy rozumieć, jak niewielki zostaje nam margines wolności i jakie nieznaczne korekty jesteśmy w stanie wprowadzić do naszego istnienia.
Właściwie każdy z nas jest zamknięty we własnym ciele, niczym w małym obozie koncentracyjnym. Tym obozem jest biologia, wspólna nam z innymi żywymi istotami. Pewna, niewielka furtka wyjścia z tej sytuacji pojawiła się wraz z zyskaniem przez człowieka świadomości, co stało się prawdopodobnie ok. 200 tys. lat temu. Jako jedyni z żyjących stworzeń, zdobyliśmy rozum i świadomość. To nie znaczy, że wyzwoliliśmy się z niewoli biologii. Pozwoliło nam to tylko urządzić się wygodniej w swojej klatce i zdać sobie sprawę, że jesteśmy niewolnikami. Nie musimy więc szarpać się i buntować przeciwko własnemu losowi, bo takie działanie, nie dość, że nieskuteczne, to jeszcze prowadzi do wyczerpania sił.
Najlepiej jest być sobą, jak wielu mówi. Ale jak odnaleźć siebie w morzu sprzecznych informacji, które nas otaczają. Chcieć coś zrobić, nie znaczy móc. I jak odkryć prawdę o sobie, że chcieć coś i móc to zrobić, jest całością i pasuje do mojej czy twojej osoby. Najczęściej się mylimy i popełniamy mnóstwo koszmarnych błędów. Nie winię za to nikogo. Błądzić jest rzeczą ludzką – mówili starożytni.
I nie ma żadnych przypadków. Jest wyłącznie przeznaczenie, rozumiane ontycznie, a nie etycznie. Bywa, że młodzi wybitnie zdolni umierają nie przekraczając 30-tki, a kanalie i mordercy dożywają sędziwego wieku.
Ktokolwiek stworzył świat, nie kierował się po ludzku rozumianą moralnością, a jedynie pragnieniem stworzenia świata, wraz z wpisanymi weń mechanizmami. Jednakże Twórca –jakkolwiek Go nazwiemy, (Bogiem, naturą, materią, co niczego nie zmienia poza nazwą) chciał mieć trochę „zabawy” wpisując w swoje tworzywo niewielki zakres możliwości korekty przez ludzi.
Długo trwało zanim na ziemi pojawiła się świadomość, która czasami potrafi nieco wpłynąć na zamiary Stworzyciela. Tym niemniej pozostał on Panem Życia i Śmierci i w jego ręku spoczywa ostateczna decyzja, co do dalszych losów jednostki, kraju, czy świata. Dzieci rażone piorunem umarły nie dlatego, że chciały, czy chciał ktokolwiek inny. Odpowiedzialność za te śmierci ponosi ten, kto wymyślił i zbudował świat.
Innej możliwości nie ma.
→ Zbigniew Rutkowski
26.12.2019 (31.12.2016)
• foto: pixabay.com
• więcej tekstów Rutkowskiego: > tutaj
Tak właśnie jest!
Bardzo dobry tekst!