Podobno nikt już nie chce czytać Sienkiewicza, poza takimi ramolami jak ja.
Młodzież broni się rękami i nogami przed lekturą dzieł laureata literackiego Nobla. Przynajmniej takie wieści docierają ze szkół. Zresztą nakręcono już całą „Trylogię”, „Krzyżaków” i „Quo vadis?”. Łatwiej obejrzeć film niż męczyć się czytaniem wielu grubych tomów.
A, moim zdaniem, szkoda. I nie to ważne, że autor „Bez dogmatu” może nie był wybitnym intelektualistą, ale istotne jest ile uczynił dla odrodzenia się narodowości polskiej wśród chłopów, którzy stanowili zdecydowanie największą grupę społeczną. Na pewno więcej niż Mickiewicz i Słowacki razem wzięci. Jeden z włościan tak napisał do sławnego pisarza po przeczytaniu „Trylogii”: „Uczynił mnie Pan na powrót Polakiem”.
Wielu chłopów nie umiało czytać, prosili więc nauczyciela lub księdza, by im utwory Sienkiewicza czytał na głos. Ci odrodzeni przez mistrza Polacy dali dowód swego patriotyzmu, kiedy przyszło bronić ojczyzny przeciwko nawale bolszewickiej w 1920 roku. To im Polska zawdzięczała zwycięstwo, a pośrednio naszemu nobliście. Niestety Sienkiewicz nie dożył odzyskania wolności, zmarł w listopadzie 1916 roku w Vevey w Szwajcarii.
Dziś nie zdajemy sobie sprawy, kim był autor „Janka muzykanta” na przełomie wieków XIX i XX, kiedy ukazało się jego wielkie dzieło o początkach chrześcijaństwa w starożytnym Rzymie.
Twórca „Quo vadis?” dzięki tej powieści stał się najpopularniejszym pisarzem świata, znanym i tłumaczonym od Rosji po Stany Zjednoczone. Nakłady były ogromne, powstawały przedstawienia teatralne i pierwsze filmy na kanwie tej powieści. Wreszcie ukoronowaniem tej sławy stało się przyznanie pisarzowi literackiej Nagrody Nobla w 1905 roku.
Dla literatury polskiej Sienkiewicz ma przede wszystkim wartość, jako niezwykły talent w posługiwaniu się genialną polszczyzną, tak dobrą, że do dziś nie znalazł się godny jego następca. Szczególnie dar ten uwydatniał się w powieściach historycznych. Mniej udane są utwory o tematyce jemu współczesnej, poza znakomitymi „Szkicami węglem”.
Autor „Krzyżaków” większość swoich dzieł pisał w podróży, wysyłając do gazet kolejne odcinki prozy z różnych krajów i hoteli. Najbardziej cierpiał pisząc „Potop”, kiedy to towarzyszył ukochanej żonie umierającej na gruźlicę. Wędrował z nią po uzdrowiskach europejskich w poszukiwaniu lepszego klimatu. Ból przeżywany z powodu odchodzenia najbliższej osoby łagodził wysiłek, by zdążyć z następnym odcinkiem powieści.
Chyba nie było w polskiej literaturze pisarza, który by tyle podróżował. W Polsce poza Warszawą i Krakowem, jego ulubioną miejscowością było Zakopane, gdzie zaprzyjaźnił się ze Stanisławem Witkiewiczem. Za granicę wyjeżdżał bardzo często; w Stanach Zjednoczonych był m.in. w towarzystwie Heleny Modrzejewskiej, w dosyć późnym wieku odbył podróż do Afryki, a w Europie szczególnie ukochał Włochy i Rzym.
Być może Gombrowicz miał rację nazywając Sienkiewicza „pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym”, jeśli nawet tak jest, to trzeba przyznać, że wielu wybitnych historyków nie obrałoby tego zawodu, gdyby nie dzieła twórcy „Latarnika”. Zresztą sam Sienkiewicz być może nie zostałby pisarzem historycznym, gdyby nie „Szkice historyczne” Ludwika Kubali, które go zachwyciły.
Kto jeszcze nie czytał Sienkiewicza, niech znajdzie spokojne dwa dni i wczyta się w dwa tomy „Ogniem i mieczem”. Szczerze polecam, to literatura, której klasa nie przemija.
→ Zbigniew Rutkowski
13.03.2020 – 16.04.2017
• foto: pixabay.com
• lektury Rutkowskiego czytaj więcej: > tutaj