Dwa lata minęły 11 czerwca odkąd nie ma z nami Piotra Pawła Krysiaka, radcy prawnego, który zmarł nagle na tarasie swojego domu w Poniatowie k/ Piotrkowa Trybunalskiego.
Miejsce przy stole w pubie “Skyy” oznaczone tabliczką “mecenas” pozostaje puste, ale nie są puste serca tych, którzy noszą w nich pamięć o Piotrku.
Przed południem spotkaliśmy się przy Jego mogile: Kot, Ucho, Grzyb, Stefan i niżej podpisany. Papierosowy dym jednoznacznie przypominał Piotrka, bo była to namiętność, z której nie potrafił zrezygnować, a która, prawdopodobnie, przyczyniła się do problemów z układem krążenia.
Nie wiedzieliśmy o tym, że miał słabe serce, najpewniej sam był tej wiedzy pozbawiony, dlatego pracował ponad miarę. Któregoś razu opowiadał mi, jak wyglądał Jego dzień: rano odwoził syna do szkoły, później wpadał na moment do kancelarii i szedł lub jechał do sądu; następnie szybki obiad, kawa i przyjmowanie interesantów; powrót do domu około 21., kolacja, drzemka i praca do 3-4 godziny rano. Nawet na urlopie nie rozstawał się z telefonem i komputerem…
Nie wiedzieliśmy o tym, że Jego linia życia nosiła tak krótki ślad.
→ (mb)
12.06.2020
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska
• więcej o Krysiaku: > tutaj
Kilka lat już minęło od jego śmierci, a mi wciąż go brak… W każdej trudnej sytuacji mysle, co by mi doradził. Mógł jeszcze tyle dobrego zrobić. Nie rozumiem czemu Pan Bóg tak wcześnie go zabral. Wierzę, tylko, że tak jak mi powiedział we śnie “wszystko będzie dobrze i jeszcze się spotkamy… ” ❤️🕯️