21 września 1934 r. w Montrealu (Kanada) urodził się Leonard Norman Cohen – późniejszy pisarz, poeta, kompozytor, który pod koniec lat 70. zdobył serca Polaków za sprawą III Programu Polskiego Radia i dwóch Maciejów, którzy jego twórczość zaimportowali na nasz grunt.
Cohen zmarł 7 listopada 2016 w Los Angeles pozostawiwszy po sobie przynajmniej kilkanaście genialnych pieśni, które są nadal chętnie słuchane w oryginalnej postaci, a także mają status coverów.
Choć w polskiej kulturze funkcjonuje zwyczaj obchodzenia rocznic śmierci, a nie urodzin, nie zamierzam tej tradycji ulegać, utrwalając przy każdej okazji postać Cohena i jego twórczy dorobek.
Więc na początek piosenka:
Naprawdę chciałbym żyć przy tobie blisko
Kocham twe ciało, twego ducha i twój strój
Lecz spójrz, nasz oddział zajął stanowisko
Mówiłem, mówiłem, mówiłem: jestem jednym z nichKochałaś moje klęski, a dzisiaj martwi cię wygrana
Wiesz, jak mnie wstrzymać, lecz dyscypliny nie masz dość
Modliłem się co noc, by zacząć działać
Najpierw wziąć Manhattan, potem Berlin wziąć(tł. Maciej Zembaty)
Teledysk pochodzi z jednej z ostatnich tras koncertowych Mistrza. Trzy lata przed śmiercią odwiedził także nasz kraj i dał jeden koncert – w Łodzi. Przypomnę tekst jaki powstał po tym wydarzeniu oraz zaproszę do obejrzenia zdjęć.
→ (mb)
21.09.2020
Leonard Cohen, Atlas Arena, Łódź, 19.07.2013 r.
Polacy kochają Leonarda Cohena, dlatego zjawili się tłumnie na piątkowym koncercie w Łodzi. To jedyny występ artysty w naszym kraju podczas obecnego tour, promującego ostatni album pieśniarza „Old Ideas” (2012). Znalazłem bardzo dobrą recenzję z tego wydarzenia autorstwa Natalii Brandeburg: > link, wiec ograniczę się jedynie do kilku refleksji.
Z początku betonowa i brzydka Atlas Arena nie pomagała mi się skupić na występie. Zdecydowanie lepiej czułbym się np. w Sali Kongresowej – w miejscu bardziej intymnym. Z czasem się przyzwyczaiłem, nie na tyle jednak, żeby ogólne wrażenie było mocno pozytywne.
Wiem, chodzi o pieniądze, a blisko 10 tys. ludzi, to kąsek nie do pogardzenia. I to praktycznie jedyna uwaga jaką mam, reszta to same plusy i to duże.
Ten stary kanadyjski Żyd jest w doskonałej formie. W przyszłym roku skończy 80 lat, a wygląda i porusza się jak ktoś o dwie dekady młodszy. Słucham jego piosenek od 36 lat i coraz lepiej je rozumiem, bo coraz lepiej są interpretowane i aranżowane.
Muzyczny lifting wyszedł im na dobre, teraz mieliśmy oprócz podstawowej sekcji także skrzypce, kilka rodzajów gitar, harfę. Cohen jest na tyle liberalnym wykonawcą, że pozwala swoim muzykom na solowe popisy, a towarzyszącym mu kobietom: Sharon Robinson oraz siostrom Webb nawet na mini recitale.
Układa się to wszystko w spójną i arcyciekawą całość. Wizerunek sceniczny artystów jest równie perfekcyjny, jak część muzyczna. Miło jest widzieć ludzi, którzy szanują publiczność. Nienaganne stroje, żadnych opóźnień, niedokładności, pomyłek, lekceważenia itd.
Nie byłoby miłości Polaków do Leonarda Cohena, gdyby nie dwóch ludzi, którzy pod koniec lat 70. zaczęli propagować jego twórczość w niedzielnych programach radiowych: Macieja Karpińskiego i Macieja Zembatego. O tym drugim wspominał między piosenkami Cohen – to bardzo miły gest.
W internecie jest sporo tekstów i dobrych zdjęć z koncertu. Moje są, delikatnie mówiąc, średnie. Mieliśmy miejsca 20 m od sceny, nie miałem akredytacji, więc nie mogłem swobodnie poruszać się wokół, a organizator nałożył wiele ograniczeń np. zakaz wnoszenia na salę lustrzanek, co akurat udało mi się obejść, ale potrzebowałem 600 mm obiektywu, aby zrobić dobre ujęcia, moje 300 mm to zbyt mało.
Organizator: Agencję Paradam. Materiały prasowe: > tutaj. Ciekawostki: > tutaj. Ceny biletów: 365zł, 280zł, 199zł, 115zł.
→ (mb)
22.07.2013 r.
• foto: Mariusz Baryła / graffiti24.pl, 2013
• Copyright © 2013 Mariusz Baryła. All rights reserved.