Dziś, 30 października 2020 r., mija pięć lat odkąd odeszła profesor Uniwersytetu Łódzkiego, wiceminister sprawiedliwości dr hab. Monika Zbrojewska.
Śmierć 43-letniej prawniczki, osoby ponadprzeciętnie inteligentnej, specjalistki od prawa karnego, była nieoczekiwana, dramatyczna i poprzedzona skandalem związanym z nadużywaniem alkoholu.
Szczegółowo pisałem o tym we wspomnieniu pt. “Kobieta samotna. IV rocznica śmierci Moniki Zbrojewskiej” oraz w innych materiałach z tamtego czasu dostępnych: > tutaj.
Są pośród nas ludzie, częstokroć wyjątkowi, u których pragnienie autodestrukcji przesłania racjonalny ogląd rzeczywistości. Często depresyjni, zaprogramowani na cierpienie i samotność, z krótką linią życia, nieuchronnie prowadzącą w pustkę.
Dlaczego tak się dzieje? Na to pytanie z łatwością odpowie każdy psycholog czy psychiatra, sam mogę szukać odpowiedzi jedynie w ujęciu humanistycznym.
Bóg dał ludziom wolną wolę, lecz trudno dokonywać właściwych, bezpiecznych wyborów, kiedy ktoś został okaleczony w dzieciństwie, lub wczesnej młodości, kiedy jego wrażliwość rozwinęła się nieproporcjonalnie do woli życia. Alkohol, leki i narkotyki mają za zadanie uśmierzyć ból, rzecz w tym, że nie rozwiązują problemów, jedynie łagodzą ich skutki, szybko prowadząc do uzależnienia.
Jeśli istota ludzka nie posiada rozwiniętego mechanizmu samouzdrawiania lub nie spotka kogoś, kto dostrzeże jej ułomność i będzie chciał pomóc – przepaść jest tuż za rogiem.
Myślę z czułością o Monice Zbrojewskiej i innych ludziach z podobnym DNA, którzy postanowili rozstać się z życiem, bo to nie żal, rozpacz, złość pielęgnują pamięć, lecz czułość.
→ Mariusz Baryła
30.10.2020
• foto / screen: google.com