Mało kto wie, że w Piotrkowie od kilku dziesięcioleci organizowany jest konkurs literacki pn. “Rubinowa Hortensja”. Ranga wydarzenia, sięgającego korzeniami roku 1965 r., nigdy nie była zbyt wysoka, o czym świadczy brak rozpoznawalnych nazwisk pośród laureatów.
Przez wiele lat organizatorem prozatorskich i poetyckich zmagań był Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, czyli przybudówka Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, następnie konkurs trafił pod skrzydła domu kultury, by wreszcie, co “Gazeta Trybunalska” przyjęła z zadowoleniem, za jego organizację wzięły się bibliotekarki z miejskiej książnicy.
Niestety, rozczarowanie pojawiło się szybciej niż nadzieja na uzdrowienie wydarzenia i przeistoczenia go w święto, czy festiwal poezji i wypełnienia jałowej, piotrkowskiej ziemi literaturą lotów wysokich. Bo trzeba wiedzieć, że słowo pisane, a szczególnie poezja, jest przez piotrkowskie instytucje kultury traktowane jak niedorozwinięty dzieciak, nikomu niepotrzebny.
Zwykle jest tak, że okrągłe rocznice obchodzi się w sposób szczególny. Organizatorzy starają się podkreślić historyczne znaczenie tego, co robią. I 50. “Rubinowa Hortensja” do tego obligowała jak najbardziej.
Tak się jednak nie stało, zespół pod kierownictwem Renaty Wojtczak zorganizował finał imprezy w sposób urągający standardom organizacyjnym podobnych wydarzeń. Troje laureatów konkursu (Mirosław Kowalski, Katarzyna Zychla i Róża Zalewska), którzy przybyli do Piotrkowa, nie otrzymało zwrotu kosztów podróży, nie mówiąc już o noclegu czy posiłkach. Jest to bezprecedensowy brak gościnności, kultury i wyczucia.
Nie pokuszono się o wydanie drukiem wierszy, nawet w formie skromnej książeczki, czy publikację utworów w lokalnych mediach. Na żadnym z niestaranie wykonanych zdjęć, zamieszczonych na stronie organizatora, nie znaleźli się nagrodzeni poeci (> link).
Na trzy nagrody dla zwycięzców przeznaczono 6 tys. zł, czyli wielokrotnie mniej niż na występ muzyczny Zbigniewa Zamachowskiego, który zaśpiewał kilka piosenek przy akompaniamencie gitary i elektrycznego pianina w pomieszczeniu przypominającym bardziej pokój przesłuchań niż miejsce przyjazne słowu i muzyce.
Szefowa biblioteki zapytana o honorarium zasłaniała się zapisami w umowie. Jeden telefon wystarczył, aby ustalić, że za tego typu recital wykonawca pobiera 15 tys. zł + VAT, czyli 18,45 tys. złotych (!). Do tego należy doliczyć niemal 1900 zł przekazane ZAiKS-owi za prawa autorskie.
Na sali znalazło się 100 osób, głównie w wieku 60+, zwabionych darmowym charakterem imprezy, bo jest mało prawdopodobne, aby którykolwiek z widzów był skłonny zapłacić 200 zł żeby popatrzeć na lubianego aktora śpiewającego w tak przykrym, jeśli chodzi o wnętrze, miejscu.
500 zł brutto przekazano kobiecie bez nazwiska (jej danych także Wojtczak nie udostępniła), za prowadzenie “gali”, jak nazwano ten smutny wieczór w Bibliotece Miejskiej w Piotrkowie Trybunalskim.
Komentarz
W artykule z 2016 r. pt. “46. Rubinowa Hortensja – festiwal poetek” red. Reising pisał:
Jednym z elementów wszelkich turniejów literackich winno być spotkanie z laureatami, uroczysta kolacja i rozmowy przy lampce wina. Tego odrodzonej „Hortensji” zdecydowanie brakuje; konkurs jest jedyną, cykliczną imprezą poetycką w Piotrkowie i winien mieć należytą oprawę. Organizatorzy nie potrafią, jak dotąd, poradzić sobie z obecnością wszystkich laureatów, co jest dziecinnie proste. „Rubinowa” ma być świętem poezji i poetów, a nie urzędników, którzy pojawiają się nawet tam, gdzie ich obecność jest zbędna i tworzy nawet pewien niesmak.
Współtwórcy “Rubinowej Hortensji”: literat Orlewski i publicysta Kisson-Jaszczyński przewracają się w grobach widząc to, co dzieje się z ich ukochanym, literackim dzieckiem.
→ M. Baryła
7.06.2022
• grafika: Gazeta Trybunalska z wykorzystaniem okładki antologii “Rubinowa Hortensja”
• polecamy lekturę: > “Literacka podróż do Łosic. Podsumowanie konkursu “Ziemia najbliższa”, 2021”
• polecamy lekturę: > “Ile kosztuje spotkanie z artystą?”