Cukier krzepi. Część Polaków wpadła w sidła spekulantów

Cukier jednoczy Polaków, a właściwie jego braki. Gospodynie domowe same i przy pomocy swoich rodzin ruszyły do sklepów, aby zrobić zapasy białego proszku. Przypomina to rok 1976, ale są różnice.

Spekulacyjne ruchy wywołać jest bardzo łatwo, wystarczy ograniczyć ilość wybranego towaru dostępnego w sprzedaży detalicznej i przy pomocy mediów oraz agencji lobbistycznych i PR wywołać w internecie niepokój i niezadowolenie.

W ten sposób napędza się spiralę popytu do momentu, gdy nabywcy nie zorientują się, że zgromadzone, w tym przypadku, zapasy cukru wystarczą przeciętnej rodzinie na kilka lat. Popyt zacznie słabnąc, cena będzie spadać.

W chwili wybuchu wojny na Ukrainie kapitał spekulacyjny zaczął windować ceny materiałów budowlanych i stali, które zaczęły osiągać niebotyczne wartości. Następnie zdrożały waluty, paliwa kopalne, energia itd, co spowodowało wzrost cen praktycznie wszystkich towarów i usług.

Wreszcie przyszedł czas na cukier, bo w okresie letnim potrzeba go więcej, bo lody, napoje, przetwory i in.

Dwie międzynarodowe filmy badawczo-analityczne: Hiper-Com Poland i UCE Research w dniach 23-25 lipca przeprowadziły na reprezentatywnej próbie 1034 dorosłych Polaków ankietę, z której wynika, że 12,9 % klientów, w związku z doniesieniami o brakach w sklepach, kupiło cukier w nadmiarze. 86,5 % nie zrobiło nadmiarowych zakupów tego produktu, a 0,6 % nie pamiętało, czy dokonało takich zakupów.

Przy okazji poinformowano, że w I półroczu br. cukier zdrożał średnio o 37,1 %. rok do roku. Najwyższe wzrosty cen zaobserwowano w województwach: lubuskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim. Przekroczyły 41% r/r.

Kiedy w drugiej połowie czerwca 1976 r. ówczesny premier Jaroszewicz ogłosił podwyżki cen żywności spowodowało to wybuch niepokojów społecznych wśród klasy robotniczej, która była przewodnią siłą narodu. Brutalne starcia z milicją miały miejsce m. in. w  Ursusie, Płocku i Radomiu. W tym ostatnim mieście podpalono nawet budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR, co wywołało wstrząs w całym kraju.

25 czerwca 1976. Płonący komitet partii w Radomiu. Źródło: Ośrodek Karta. Kliknij, aby powiększyć.

Choć tamte podwyżki nie były, w stosunku do obecnych wzrostów np. cen prądu, szczególnie wysokie, bo mięso i jego przetwory miały zdrożeć o średnio 69%, drób o 30%, masło i nabiał o 50%, a cukier o 100%, społeczeństwo zareagowało brutalnie. Wkrótce potem wprowadzono pierwsze po wojnie talony uprawniające do kupna dwóch kilogramów cukru na osobę w cenie 10,50 zł za kilogram. W wypadku zakupu większej ilości, trzeba było uiścić “komercyjną” cenę 26 zł za kilogram.

Pomimo panującej w tym roku drożyzny robotnicy, nie mówiąc już o budżetówce, nie ulicę nie wychodzą i niczego nie palą. Rząd PiS bardzo skutecznie spacyfikował społeczeństwo programami socjalnymi, a związki zawodowe, które powinny stać murem za swoimi członkami pochowały głowy w piasek.

Podobnie jest z tak zwaną “opozycją”. To ludzie, którzy organizują marsze i demonstracje w przypadku kompletnie nieistotnych, wydumanych spraw jak np. aborcja, sądownictwo, trybunał konstytucyjny i inne bzdury. Nawet Lewica, nie wspominając o Konfederacji, skuliła uszy pod siebie i udaje, że wszystko jest w najlepszym porządku.

A nie jest, bo portfele Polaków są drenowane przez narodowo-socjalistyczny rząd, tworzący priorytety ad hoc, w żaden sposób nie ujmowane w długoletnich planach. Szczególnie dotkliwie odczuwają to osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarcza i mikrofirmy, które nie mają możliwości transferowania zysków do rajów podatkowych, jak czynią to korporacje.

Co więc pozostaje? Nic! Jedna Jachira, jeden Śpiewak, jeden Mentzen nie pomogą wyjść z polityczno-ekonomicznego klinczu w jakim Polska trwa od 33 lat i wszystko wskazuje na to, że trwać będzie w nieskończoność.

→ M. Baryła

28.07.2022

• collage: barma / Gazeta Trybunalska

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.