Krótka ballada o Brzeskiej ulicy

Jeszcze 10-15 lat temu nocna wizyta na ulicy Brzeskiej w Warszawie mogła skończyć się nieciekawie. Ta część Pragi Północ od zawsze cieszyła się złą sławą. Teraz jest inaczej: ludzie, którzy tam mieszkają żyją siłą przyzwyczajenia, siłą własnej woli.

Niegdyś Brzeska tętniła życiem, można powiedzieć, w pewnym uproszczeniu, że była samowystarczalna. Przylegający do niej Bazar Różyckiego dostarczał wszelakich, potrzebnych do życia dóbr, począwszy od bimbru i tytoniu skończywszy na broni białej i palnej.

W zabudowaniach działały sklepy, gastronomia, punkty usługowe, kwitło rzemiosło, funkcjonował skład opału, szpital, szkoła, a nawet kaszarnia. Działo się tak dlatego, że w czasie wojny i okupacji ulica nie została naruszona. Nie spadły na nią bomby, a murów nie osmoliły miotacze ognia.

Nieruchomości i ich mieszkańcy przeszli przez ten złowrogi czas suchą stopą. Nie dotyczyło to oczywiście ludności pochodzenia żydowskiego. Ten swoisty mikroklimat utrzymał się także po wojnie. Kiedy Warszawa podnosiła się z kolan i później, gdy piękniała w latach 60. i 70. Praga Północ, w tym Brzeska, żyły swoją estetyką, swoim rytmem.

W drugiej połowie lat 70. na Brzeskiej mieszkało (według ksiąg meldunkowych) dwa tysiące pięćset czternaście osób. Barbara N. Łopieńska, w pochodzącym z tamtych lat reportażu, cytuje p. Ząbkową spod trzynastki: – Dziesięć procent mieszka tu ludzi porządnych. Reszta to kurwy i złodzieje.

Jak mówi Janusz Dziano ze Stowarzyszenia Gwara Warszawska, żyli tu sami ciekawi ludzie, ale najtrwalszy ślad w popkulturze pozostawili: Stasiek Wielanek i Wicek Marynarz, czyli Wincenty Andruszkiewicz – współwłaściciel “Schronu u Marynarza” – “prawdopodobnie najsłynniejszej i najbardziej szemranej knajpy na ulicy Brzeskiej”.

J. Dziano wspomina, że gdy wychodził na balkon ludzie natychmiast przechodzili na drugą stronę ulicy, bo bali się, że balkon z Wickiem spadną im na głowę. Był wielki i gruby, a przy tym “charakterny”.

I jeszcze fragment reportażu:

– Dyrektorów i inżynierów tu nie ma – mówi pan Gęsik, listonosz z Brzeskiej. Już dwadzieścia siedem lat nosi listy, więc wie. Mieszkańcy Brzeskiej nie dostają zbyt dużo listów, ale pan Gęsik bardzo o nich dba. W sklepie rozmienia tysiączłotówki, bo renciści ich nie chcą, a jedną adresatkę nauczył pisać. Chciał nauczyć jeszcze kilkanaście osób, nawet kupił im zeszyty, ale tylko tę jedną mu się udało.

Pan Gęsik nosi na Brzeską głównie renty i wezwania do sądu. Codziennie około czterdziestu wezwań. Więc, jak mówi, widać, że jeszcze nie wszyscy siedzą.

Spod piątego siedzi piętnastu (jednemu Czekalski zabił okna dyktą, jak wyjdzie, to sobie odbije), spod trzynastego ze dwudziestu, z szóstki tylko czterech, a z dziesiątki też zaledwie kilku.

Ale właśnie wyprowadzają Hankę spod osiemnastego. Niefart miała ta Hanka. U Hanki jest taki jakby domek (pani rozumie: mężczyzna mieszka – kobiety przychodzą; kobieta mieszka – mężczyźni przychodzą). No i właśnie przyszła do niej znajoma po zapalniczkę i trzech ją zgwałciło.

Dwadzieścia jeden kamienic zbudowanych przed I wojną światową ząb czasu naruszał stopniowo, acz konsekwentnie. Już jakiś czas temu do większości tubylców trafiły nakazy eksmisji, a wielu budynków zostało wyłączonych z użytkowania. Ulica jest w agonii.

Teraz, przechodząc obok ciemnych gardzieli bram łatwiej usłyszeć język ukraiński, czy rosyjski niż warszawską gwarę. Gdzieniegdzie widać żywą istotę, najczęściej w mocno wyeksploatowanym samochodzie, gdy wjeżdża na podwórko.

Jedno z ostatnich zabójstw miało tu miejsce w maju 2016 r. Przed kamienicą z numerem 19 doszło do krwawej bójki. 28-letni mężczyzna, który dostał kilka ciosów nożem, skonał wykrwawiając się na chodniku.

W notatce zamieszczonej w “Super Expressie” 22 maja czytamy, że “oprawcą okazał się 20-letni mieszkaniec kamienicy, który z niewiadomych powodów podczas awantury dźgnął nożem również swojego 21-letniego brata. Nie wiadomo jednak dlaczego do jatki w ogóle doszło. Mieszkańcy Pragi nie chcą mówić o jej kulisach.  Prokurator przesłuchał podejrzanego i przedstawił mu zarzut zabójstwa. Jak udało nam się ustalić, sprawca był już wcześniej notowany i był dobrze znany policji. Śmierć Grzegorza B. głęboko poruszyła Pragę. Pod kamienicą, gdzie doszło do zabójstwa leżą kwiaty i palą się znicze. W sobotni wieczór przyjaciele oddali zmarłemu hołd odpalając race”.

Idąc od ulicy Ząbkowskiej łatwo dostrzec dwie knajpy: “Pyzy, flaki gorące” i “Psotę”. Stoliki są w części zajęte. Bliżej ul. Kijowskiej jest jeszcze “Rybka, Frytka i Żużelek”, ale tam ruch niewielki.

W 2017 r. pod numerem 10 wybudowano apartamentowiec. Nowoczesna bryła bloku mocno kontrastuje z otoczeniem. Mimo to mieszkania się sprzedały, choć nie były tanie. Oferta wynosiła 10 tys. zł za m2.

Na kilku podwórkach uchowały się zabytkowe kapliczki, będzie to dobry pretekst, aby na Brzeską wrócić za dnia i je sfotografować.

W 1979 r. Krzysztof Wojciechowski zrealizował film pt. “Róg Brzeskiej i Capri”. “Warszawska Praga… Znają się tu wszyscy. Właśnie grupa znajomych, wyglądających nieco podejrzanie, spotkała się na pogrzebie jednego z przyjaciół. Podczas stypy wspomnienia przeplatają rozmowy o bieżących sprawach….”. Film można obejrzeć: > tutaj.

→ M. Baryła

7.09.2022

• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.