Andrzej Bursa. 65. rocznica śmierci poety

Kiedy umarłem już na amen / cicho do żony rzekłem: / bardzo przepraszam cię kochana / lecz wyjdę na chwileczkę – tak rozpoczyna się wiersz Andrzeja Bursy pt. “Sobie samemu umarłemu”. Poeta wyszedł na chwileczkę 65 lat temu – 15 listopada 1957 r.

W chwili śmierci Bursa miał 25 lat. Zmarł w Krakowie z powodu wrodzonej wady serca. Był autorem jednego tomu poetyckiego i nieco ponad 30 wierszy opublikowanych w prasie. W utworze “Nadzieja” pisał:

Jeżeli nam się uda to cośmy zamierzyli
i wszystkie słońca które wyhodowaliśmy w doniczkach
naszych kameralnych rozmów
i zaściankowych umysłów
rozświetlą szeroki widnokrąg
i nie będziemy musieli mówić że jesteśmy geniuszami

bo inni powiedzą to za nas
i aureole
tęczowe aureole
…ech szkoda gadać
Panowie jeżeli to się uda

To zalejemy się jak jasna cholera

Bardzo charakterystycznym elementem twórczości lirycznej Bursy jest nieskrywany bunt i niezgoda na otaczającą go rzeczywistość. Nowy ład polityczny, w części przeczepiony ze Związku Sowieckiego, okazał się być zbyt dużym ciężarem dla nadwrażliwych twórców. Część z nich, poszukując łatwego, bezpiecznego życia, poddała się presji ideologicznej, pozostali byli skazani na frustrację i samotność. Sytuacja zmaniła się diametralnie po 1956 r., gdy polska sztuka wręcz eksplodowała. Jednak Andrzejowi Bursie nie dane było w pełni skorzystać z dobrodziejstw odwilży.

Joanna Drzazga w artykule poświęconym twórczości Bursy, zamieszczonym w “Nowym Napisie” w 2021 r., konstatuje:

Andrzej Bursa nie zdążył zostać uznanym poetą, czyli „siwym panem z dochodami” – jak pisze o uznanym poecie w wierszu Wiara. Odszedł zbyt wcześnie. Już starożytni zauważyli, że „wybrańcy bogów umierają młodo”. Andrzej Bursa to niewątpliwie jeden z takich wybrańców – bardzo utalentowany, bardzo oryginalny w tym, co po sobie zostawił, zdolny uwieść tłumy, zafascynować i oczarować wrażliwego czytelnika.

Nauka chodzenia

Tyle miałem trudności
z przezwyciężeniem prawa ciążenia
myślałem że jak wreszcie stanę na nogach
uchylą przede mną czoła
a oni w mordę
nie wiem co jest
usiłuję po bohatersku zachować pionową postawę
i nic nie rozumiem
„głupiś” mówią mi życzliwi (najgorszy gatunek łajdaków)
„w życiu trzeba się czołgać czołgać”
więc kładę się na płask
z tyłkiem anielsko-głupio wypiętym w górę
i próbuję
od sandałka do kamaszka
od buciczka do trzewiczka
uczę się chodzić po świecie.

→ (mb)

15.11.2022

• collage: barma / Gazeta Trybunalska

• więcej z kategorii “poezja”: > tutaj

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.