Marian Grotowski “Zwycięzca” – fragment powieści

Ukazała się najnowsza powieść Mariana Grotowskiego pt. “Zwycięzca”. Jednym z patronów medialnych tomu jest “Gazeta Trybunalska”. Zapraszamy do zapoznania się z fragmentem utworu opisującym śmierć Juliusza Słowackiego.

 


Zwycięzca

fragment powieści Mariana Grotowskiego

Trzeciego kwietnia Zygmunt od samego rana był już w mieszkaniu poety. Słowacki poprosił o rychlejsze sprowadzenie księdza. Pobiegł więc zaraz do pobliskiej parafii by spełnić wolę chorego.  – Wiesz co Zygmuncie, przyjacielu mój? – powiedział – Wiara w nieśmiertelność ducha i sprawiedliwość Bożą jest nowym darem Stwórcy nam udzielonym. Tylko ta wiara pozwala spokojnie przyjąć śmierć. Dziś ufam w sprawiedliwość Bożą, bo ją pojmuję. Tak ufam, że gdybym mógł powierzyć ducha mego w ręce matki, aby ona wynagrodziła go stosownie do zasług, nie oddałbym go z taką ufnością, z jaką dziś oddaję go w ręce Stwórcy.

– Juliuszu, wyroków Bożych nie znasz. Skąd wiesz! Dzieła musisz dokończyć. Zobaczysz, Pan Bóg pozwoli. Pan Bóg miłosierny. Trzeba mieć wiarę!

– Często myślałem, dobry przyjacielu, czy Bóg pozwoli mi przed śmiercią pojednać się ze sobą w sakramencie pokuty. Dzięki tobie mogę się wyspowiadać. Poproś tutaj księdza Teofila. Jestem już gotowy.

Karol tymczasem siedział w kuchni. Ogień spomiędzy fajerek kuchni węglowej oświetlał jego jakby zastygłą w bezruchu twarz na której skrzyły się ślady dopiero co opadłych łez.

– Panie Zygmuncie, czy to dzisiaj?

– Bóg raczy wiedzieć, panie Karolu. Jestem za mały aby zamiary Boga móc odgadnąć. Za mały. Ale skoro sam Juliusz tak mówi… On lepiej zna zamysły wszechmogącego.

Mijały długie chwile ciężkie od milczenia, od czekania. W końcu ksiądz Teofil otworzył drzwi.

– Wejdźcie proszę.

Słowacki o własnych siłach klęknął na łóżku i przyjął wiatyk. Potem ksiądz maczając dłoń w krzyżmie uczynił znak krzyża na jego czole i dłoniach mówiąc:

Przez to święte namaszczenie niech Pan w swoim nieskończonym miłosierdziu wspomoże ciebie łaską Ducha Świętego, Pan który odpuszcza ci grzechy niech cię wybawi i łaskawie podźwignie.

– Amen – odpowiedzieli.

– Jezus Maria! Panie Karolu.

Zygmunt z jakimś dziwnym zachwytem, jakby z radością wpatrywał się w twarz konającego.

– Patrz co się z nim dzieje. Jeśliś szukał dowodu na istnienie Boga, teraz go masz. Boże miłosierny! Boże w swojej mocy niepojęty!

– Jakby całe cierpienie zniknęło z jego twarzy. Panie Zygmuncie! Bóg zabrał mu strach i cierpienie, ofiarował radość. Czyżby to była ta chwila? Czyżby witał się z Bogiem?

Słowacki cały czas był przytomny i spokojny, opuściła go gorączka, oczy się rozjaśniły a na pogodnej twarzy pokazał się łagodny i ujmujący uśmiech, że nie można było oderwać wzroku od tego cudownie pięknego świętym zachwyceniem oblicza. Po chwili wyciągnął ku obecnym przy łóżku ręce i powiedział:

– Niech będą dzięki Panu Bogu naszemu, że pozwolił mi przed zgonem przyjąć sakramenta. Myślałem często o tym, czy takiej łaski dostąpię. Niech będą dzięki Bogu Najwyższemu. Zygmuncie, chciałem dokończyć poemat, ale teraz już wiem, że to wszystko głupstwo.

Feliński delikatnie podniósł głowę przyjaciela aby poprawić poduszkę. Jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem poety, uśmiech odwzajemnił się uśmiechem. Trwali w tym przedziwnym zjednoczeniu długą chwilę, którą przerwało dopiero szeptem wypowiedziane pytanie.

– Czy to już, Panie Zygmuncie?

Długo jeszcze milczał trzymając uniesioną głowę poety, jakby chciał upewnić się, że chwila o którą pytał Karol to właśnie ta, po czym opuścił głowę na poduszkę i zamknął oczy zmarłemu.

– Tak, to już Karolu. Nasz przyjaciel ruszył na spotkanie z Panem Bogiem.

Ksiądz Teofil podszedł bliżej do łóżka zmarłego.

– Módlmy się. „Nakłoń Panie ucha ku prośbom pokornie przez nas zanoszonym do Twojego miłosierdzia i umieść w krainie pokoju i światłości duszę Twojego sługi Juliusza, której kazałeś odejść z tego świata, oraz włącz ją do społeczności Twoich świętych.

– Amen, odpowiedzieli.

– Trwali długi czas w milczeniu. Ksiądz odprawiwszy swoje powinności wyszedł, natomiast Zygmunt i Karol siedzieli przy łóżku zmarłego nie mogąc wyrzec ani jednego słowa. Dopiero kiedy zaczęło się ściemniać Zygmunt zapalił świecę, rozłożył kartkę papieru i zaczął pisać:

Do pana Teofila Januszewskiego.

Szanowny Panie. Serce mi się rozdziera, myśląc, jak bolesny cios list ten przyniesie Państwu, a szczególniej pani Salomei. Nie miło to być zwiastunem nieszczęścia i chętnie komu innemu ten obowiązek bym ustąpił, ale będąc jedynym Polakiem, który był świadkiem ostatnich chwil naszego Juliusza, uważam sobie za powinność udzielić Panu tych szczegółów. Tak, Juliusz nie żyje! A jeżeli co pocieszyć nas może po tej stracie – to jego zgon prawdziwie chrześcijański. Śmierć jego taka lekka, tak piękna się zdawała, że mimowolnie wyrwała się modlitwa o zgon podobny.(…) Sił mi nie staje pisać o stracie, którą tak mocno uczułem. Był on dla mnie więcej niż przyjacielem.


Marian Grotowski, ur. w 1956 r. w Radomsku. Pisarz i poeta. Był członkiem i przewodniczącym Literackiej Grupy „PONAD” w Radomsku. Jest współtwórcą i wiceprzewodniczącym Towarzystwa Patriotycznego Radomsko oraz członkiem klubu “Gazety Polskiej” w Radomsku. Należy do Stowarzyszenia Autorów Polskich. Autor trzech powieści historycznych: “Lesko” – opowiadającej o początkach państwa polskiego, “Szewc”, której bohaterem jest Jan Kiliński, tło książki stanowi Polska przedrozbiorowa i okres uchwalenia Konstytucji 3 maja oraz wydanej w 2023 r. powieści “Zwycięzca”.

→ oprac.  (mb)

8.05.2023

• grafika: wydawca, foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska

• więcej o M. Grotowskim: > tutaj

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.