Słowacki – nasz współczesny. Czytajmy poezję

W nocnym antykwariacie na krakowskim Kazimierzu nietrudno znaleźć perły polskiego piśmiennictwa. Dwa rozłożyste stragany kuszą mnogością niezwykłych pozycji.

Oto pomiędzy niemieckim przekładem Biblii, dokonanym przez Marcina Lutra, a esejami Jacka Woźniakowskiego znalazły się wydane w 1903 roku nakładem Księgarni Feliksa Westa “Trzy poemata” Juliusza Słowackiego (1809- 1849) w pięknym stanie zachowane.

W wstępie do tomu, pochodzącego z serii arcydzieł polskich i obcych pisarzy, wydawanej w latach 1902–1914, czytamy:

W początkach roku 1839 wyszła w Paryżu książeczka, stron 121 zawierająca, p. n. “Trzy poemata przez Juliusza Słowackiego”. Mieściły się w niej dwa małe utwory, uznane powszechnie za arcydzieła (“Ojciec Żadżumionych”, “W Szwajcaryi”) i jeden większy (“Wacław”), który dotychczas mniej przychylnie bywał oceniany. POmimo odrębności każdego z nich łączy je, jak zobaczymy, pewna spójnia wewnętrzna, wytwarzająca jedną piękną “trylogię” epicko-liryczną.

Czasu powstania każdego z tych trzech poematów oznaczyć dokładnie i ściśle niepodobna, możemy jeno twierdzić z pewnem prawdopodobieństwem, iż je ostatecznie wykończył Słowacki w r. 1837 i 1838, bawiąc we Florencyi. Pierwsze atoli pomysły do nich zrodziły się wcześniej i zostawały w związku już to z przygodami życia miedzy r. 1834 a 1837, już to nawet ze wspomnieniami dzieciństwa i z czytaniem różnych poetów ojczystych i obcych.

Niezwykli są romantyczni poeci polscy. Oprócz kunsztu lirycznego zostawili następnym pokoleniom ukryte, często polityczne przekazy, które choć pisane w okresie rozbiorowym, dziś także nie straciły na aktualności. Fragment poematu “Wacław”:

XVI.

A dziś — już koniec! Do Wacława gmachu
Weszła posępna królowa przestrachu.
Czy go kto otruł, czy struła zgryzota —
Kona, a przy nim synek, róża złota,
Gwiazdeczka ranna, także więdnie, gaśnie,
Bo w zamku bójka, kradzieże i waśnie.
Ten bierze sprzęty, ten ściany odziera;
Zamek się niszczy; pan zamku umiera.
Gdzie żona? — Ona w najciemniejszej sali
Brylanty chowa i papiery pali;
Nie sama — Greczyn w Arnauta stroju
Leży na złotem węzgłowiu w pokoju;
Jak sułtan jaki wydaje rozkazy,
A nie powtarza wydanych dwa razy,
Bo go ta piękna słucha, myśl zgadywa,
I całuje go w ręce — nieszczęśliwa!

Po poezję sięga się najczęściej w czasach trudnych i niebezpiecznych, gdy zagrożone są elementarne wartości: suwerenność, prawa obywatelskie, wolność wypowiedzi.

Dobrze jest czytać poetów współczesnych, ale warto także sięgać do dzieł romantycznych i młodopolskich, często znienawidzonych podczas nauki w szkołach powszechnych. Po latach perspektywa jest inna, a doświadczenie życiowe sprawia, że to co niegdyś było zawiłe czy zupełnie niezrozumiałe, teraz zdaje się być łatwiejsze w odbiorze. Dlatego znalezienie odpowiedzi na pytanie “co poeta miał na myśli?” często jest bardzo proste.

Budowanie wewnętrznej siły i harmonii poprzez obcowanie z literaturą i sztuką, to najlepsze, co można robić, gdy sprawiedliwość i prawda znaczą tyle, co rechot miernot decydujących o losie milionów ludzi.

Zatem czytajmy Słowackiego, czytajmy Asnyka, czytajmy Broniewskiego, Wierzyńskiego, Zagajewskiego, Podsiadłę…

→ (mb)

1.06.2023

• collage tytułowy: barma / Gazeta Trybunalska

• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska

• więcej o poezji: > tutaj

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.