Trudno wyobrazić sobie współczesną, polską literaturę bez Witolda Gombrowicza. Ten pisarz i dramaturg zmarł 55. lat temu w nocy z 24 na 25 lipca 1969 roku, w wieku 65 lat.
Międzynarodowa popularność Gombrowicza przypadła na lata sześćdziesiąte – czytamy w notatce poświęconej literatowi na stronie “culture.pl”. Wówczas ukazały się paryskie wydania dwóch powieści: “Pornografii” i “Kosmosu”oraz “Dzienników”, które przez wielu znawców literatury uznawane są za najwybitniejsze dzieło pisarza.
(…) Dramaty Gombrowicza trafiły na zagraniczne oraz – z trudem – na polskie sceny. Wówczas również Gombrowicz przeniósł się do Europy – najpierw na roczne stypendium do Berlina Zachodniego, później osiadł na południu Francji, gdzie zmarł i został pochowany.
Gombrowicz należy do pisarzy wyjątkowych w dziejach literatury – choćby ze względu na swą filozofię, sposób konstruowania tekstów i siłę swego języka. Niestrudzenie wadził się z polską tradycją, historią; spór ten był jednak zaledwie punktem wyjścia do tworzenia tekstów w owej tradycji i historii zakorzenionych i uniwersalnych zarazem.
Zupełnie innego zdania o twórczości autora “Pamiętnika z okresu dojrzewania” był Józef Mackiewicz. W wywiadzie pochodzącym z 1969 roku mówił tak:
(Gombrowicz) Stanowczo był przecenionym (pisarzem). Źródłem tej przeceny stała się duża reklama, jaką Gombrowicz potrafił sobie wyrobić w międzynarodowych sferach literackiego establishment, czyli kumoterstwa popieranej przez pewne koła amerykańskie, tzw. awangardy. Zbliżonej, lub czasem identycznej z pojęciem „Lewicy Intelektualnej”, która w dzisiejszej Demokracji w odniesieniu do spraw intelektualno-artystycznych spełnia, mniej więcej tę funkcję jaką za czasów carskich spełniała Prokuratora św. Synodu w odniesieniu do spraw Cerkwi prawosławnej. Czyli miarodajną funkcję. Nasi ojcowie tego rodzaju manipulacje w dziedzinie ducha nazywali z przekąsem: „kazionszczizna”; w tamtych, dawnych czasach, gdy awangardy nie bywały jeszcze subsydiowane przez kancelarie państwowe. Rozgłos i powodzenie, jakie udało się Gombrowiczowi osiągnąć w tych rządzących dziś Duchem Czasu, literaturą i sztuką, najbardziej miarodajnych sferach, zaimponowało rodakom.
Tymczasem tajemnica powodzenia Gombrowicza jest, moim zdaniem, dosyć prosta. Gombrowicz nie umiał pisać i nie miał nic do napisania. Zastosował więc chwyt, jakiego używają malarze, którzy nie umieją malować i nie mają nic do namalowania: ukrycie treści, a raczej jej braku, pod niezrozumiałą dla otoczenia formą. Czym mniej treści, tym bardziej niezrozumiała forma. Trzeba się tylko nie obawiać absurdu. Czym większa rozpiętość pomiędzy rozumieniem i utworem, tym większym durniem okazuje się czytelnik, tym większym geniuszem autor utworu. Bo „łatwiznę” potrafi zrozumieć każdy. „Rzeczy trudne” natomiast – wyłącznie elita umysłowa. Jest to formuła prosta i tym razem zrozumiała. A któż chce być durniem!
W artykule poświęconym pisarzowi pt. “Czy warto czytać Gombrowicza?”, który ukazał się w “Gazecie Trybunalskiej” Zbigniew Rutkowski pisze:
Gombrowicz niewątpliwe był postacią tragiczną, bo wszystko postawił na jedną kartę, na literaturę, która miała przynieść rozwiązanie jego rozterek psychicznych poprzez wielkość i pieniądze. Wydawało się przez pewien czas, że jego plan się powiódł. Wspaniale pisał po polsku. Jedynym, który mógł z nim rywalizować w pięknym posługiwaniu się w piśmie naszym językiem był Henryk Sienkiewicz. Gombrowicz nazywał Sienkiewicza pierwszorzędnym pisarzem drugorzędnym i rzeczywiście jeśli chodzi o jakość myśli miał pewnie rację, ale tak naprawdę, jeśli chodzi o troskę o naród i państwowość, obaj nie bardzo się różnili, może jedynie w sposobach realizacji tej troski. O tym decydowała jednak pewna odległość czasów, w jakich żyli, stąd i inne sposoby literackie i myślowe, jakimi się posługiwali.
W tym roku przypada także 120. rocznica urodzin twórcy “Ferdydurke”.
Witold Gombrowicz 1904-1969
→ oprac. (mb)
23.07.2024
• foto / źródło: Instytut Literacki w Paryżu
• więcej wspomnień: > tutaj