W ramach “nowego ładu” i w imię solidarnego państwa rząd PiS wprowadził od 1 stycznia 2022 roku podatek zdrowotny w wysokości 9 procent. Oficjalnie danina nosi nazwę “składki zdrowotnej”, ale w istocie jest niczym innym jak haraczem.
Osoby zatrudnione na umowę o pracę lub świadczące pracę w ramach umowy zlecenia od stycznia 2022 r. zostały obciążone 9% składką zdrowotną. Dodatkowo ustawodawca nie zezwolił na jej odliczanie, jak miało to miejsce wcześniej.
Składka jest miesięczna i niepodzielna. W przypadku gdy podatnik uzyskuje przychody z więcej niż jednego tytułu, składkę na ubezpieczenie zdrowotne opłaca z każdego z tych tytułów odrębnie. Jest to bandytyzm, który uderzył w osoby przedsiębiorcze, dobrze zarabiające. Normą są jednorazowe wpłaty na rachunek ZUS w wysokości 5., 10., a nawet 30. i więcej tysięcy zł. Pomimo tak zróżnicowanych wartości poziom usług medycznych jest taki sam dla wszystkich. Tak właśnie PiS rozumiało sprawiedliwość społeczną.
Po wygranych wyborach parlamentarnych rząd Tuska stanął przed trudną decyzją. Powrót do starych zasad okazał się być niemożliwy ze względu na dramatyczne zadłużenie Skarbu Państwa. Dodatkowo głos podniosły organizacje pacjentów zaniepokojone planami obniżenia wpływów ze składki zdrowotnej, z której finansowane jest leczenie w publicznym systemie.
W debacie na ten temat wypowiedzieli się przedstawiciele ugrupowań wchodzących w skład rządu, a także partii opozycyjnych. Pojawiły się cztery propozycje.
Koszt rządowego rozwiązania miałby wynieść 4-5 mld zł. O tyle mniej pieniędzy wpłynęłoby ze składek do NFZ. Autorzy projektu Polska 2050-TD piszą o 15 mld zł, które miałyby zostać uzupełnione z budżetu państwa. Posłowie PiS przekonują z kolei, że ich rozwiązanie oznacza koszty dla budżetu państwa w wysokości do 9 mld zł.
Rząd chce, aby od początku 2025 r. przedsiębiorcy rozliczający PIT płacili 9 proc. liczonych od 75 proc. płacy minimalnej. W przypadku przedsiębiorców rozliczających się podatkiem liniowym lub ryczałtem, składka mogłaby wzrosnąć po przekroczeniu limitów, których wysokość jest uzależniona od średniego wynagrodzenia. Koszt rozwiązania oszacowano na 4-5 mld zł.
W projekcie złożonym w Sejmie przez Polskę 2050-TD składkę zdrowotną uzależnioną od dochodu zastąpiono kwotą ryczałtową zależną od dochodu (pracownicy i osoby świadczących pracę w oparciu o inne rodzaje umów) lub od przychodu (jednoosobowa działalność gospodarcza). Miesięczna składka miałaby wynieść 300 zł, w przypadku gdy łączna kwota przychodu, wynagrodzenia, uposażenia lub świadczeń nie przekracza 85 tys. zł rocznie. I odpowiednio: 525 zł, gdy łączne kwoty mieszczą się w przedziale 85 tys. – 300 tys. zł, i 700 zł, gdy łączne kwoty przekraczają 300 tys. zł. Projekt zakłada waloryzację stawek.
Autorzy projektu oszacowali ubytek przychodów NFZ na 15 mld zł (miałby zostać zrekompensowany z budżetu państwa). Takie rozwiązanie oznaczałoby mniejsze wpływy do NFZ o 63 mld zł.
Zmianę naliczania składki zdrowotnej proponują także posłowie PiS. Rozwiązanie to zakłada stałą opłatę ryczałtową jako podstawę wymiaru składki zdrowotnej dla przedsiębiorców oraz możliwość odliczenia składki zdrowotnej od PIT na zasadach obowiązujących przed “polskim ładem”. Chodzi o przywrócenie składki w wysokości 7,75 proc. podstawy jej wymiaru. Posłowie PiS szacują, że koszt wprowadzanych zmian dla budżetu państwa nie powinien przekroczyć 9 mld zł.
Koncepcja Lewicy zakłada zastąpienie od 2026 r. obecnej składki zdrowotnej 9-proc. podatkiem od zdrowia, który będą uiszczać zarówno płatnicy PIT, jak i CIT. Osoby na etacie i część przedsiębiorców miałaby opłacać 9-proc. stawkę podatku, czyli tyle, ile obecnie wynosi składka. Także osoby płacące podatek liniowy i ryczałt miałyby płacić 9 proc. stawkę podatku (obecnie liniowcy płacą 4,9 proc. składkę zdrowotną, a tzw. ryczałtowcy w zależności od przychodu). Ten wariant mógłby zwiększyć nakłady na zdrowie o około 32 mld zł rocznie.
Ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych zakłada, że nakłady na zdrowie w 2027 r. nie mogą być niższe niż 7 proc. PKB. W okresie przejściowym, przykładowo w 2024 r., kwota ta nie może być niższa niż 6,2 proc. PKB, a w 2025 r. niż 6,5 proc. PKB.
→ oprac (mb) / źródło: PAP
6/08.2024
• grafika: ZUS
• więcej tekstów z tagiem “zus”: > tutaj
Ile składek zdrowotnych płacą księża?
Ale “peło” zaraz po wyborach też swoje dołożyło w kwestii zus-u, bo zmieniono interpretację kwalifikacji ma Mały zus plus dla tzw. małej działalności gospodarczej. Pomimo, że ktoś miał 36 miesięcy przerwy w ulgach tak jak wymagają przepisy , to stwierdzono, że z tej ulgi można korzystać po przerwie 36 miesięcy w korzystaniu z ulg w zus, ale najpierw trzeba przejść weryfikację, której przejść nie można, bo robią ją w styczniu 2024, a trzeba by być zweryfikowanym przed 1 stycznia albo korzystać z poprzedniej ulgi miesiąc krócej i mieć do końca roku 37 miesięcy przerwy w korzystaniu z ulg. Generalnie tym ruchem i tą interpretacją zus odciął możliwość skorzystania z ule MZP tysiącom małym przedsiębiorcom i ktoś powinien za to beknąć
Co ciekawe, to jeśli ktoś w marcu 2024 roku kończył 24 miesiące ulgi w zus, to mógł tą ulgę bezproblemów przedłużyć o kolejny rok do 36 miesięcy… po prostu uśmiechnięta Polska pełnom gembom…