List dotarł pocztą tradycyjną. Początkowo sądziłem, że odbiorca jest wspólny tzn. biuro posła Wojciechowskiego i „Gazeta Trybunalska”, bo zaadresowano go na Grzegorza Baryłę.
Oto jego treść z wyłączeniem informacji mogących zidentyfikować bohaterów tej historyjki:
Komentarz
Namiętne romanse mają to do siebie, że zaczynają się gwałtownie i równie gwałtownie kończą; jeśli w związku z tym nie jest łamane prawo trzeba uzbroić się w cierpliwość i znieść wszelkie niedogodności, częstokroć przykre i kłopotliwe.
Inaczej sprawa wygląda, gdy życie uczuciowe przenosi się na płaszczyznę zawodową i dochodzi do rozmaitych naruszeń. Chętnie pomagamy ludziom, organizujemy konsultacje z prawnikami czy innymi specjalistami, redagujemy pisma do instytucji, piszemy artykuły prasowe i zawiadomienia do organów ścigania, ale warunek jest jeden: muszą kontaktować się z nami osoby bezpośrednio zainteresowane sprawą.
→ (mb)
8.06.2018
• foto: pixabay.com
• więcej tekstów interwencyjnych: > tutaj