Marcin Świetlicki w Mikołowie

Najważniejsze jest to, że Marcin Świetlicki jest doceniony za życia. Ludzie chcą go słuchać, czytać, żywo reagować na treści zamieszczane w facebookowym profilu “Marcin Świetlicki INFO”.

Do Mikołowa przyjechał w piątek 13 października, aby w Instytucie Mikołowskim im. Rafała Wojaczka promować swoją najnowszą, poetycką książkę pt. “Sierotka”.

Gość zasiadł przy okrągłym stole, przystojnym w obrus, po prawicy mając dyrektora Instytutu Macieja Meleckiego, a po lewicy Krzysztofa Siwczyka, zatrudnionego w tej samej instytucji. Ciemne okulary, jak przyłbicę podniósł do góry i oparł na głowie – w ten sposób zgromadzeni mogli zobaczyć jego oczy, co jest wyjątkową rzadkością.

Prowadzący spotkanie: Melecki i Siwczyk. Po środku Świetlicki. Foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska. Kliknij, aby powiększyć.

Ludzie starsi wiekiem, a więc jego rówieśnicy, przyszli na wieczór autorski, ale była też młoda, ładna dziewczyna; zabrakło miejsc siedzących więc stała pod ścianą wpatrzona w poetę, jak w obraz. Nie może to dziwić, gdyż młodym, ładnym dziewczynom zawsze podobali się starsi faceci z odciśniętym na twarzy i rękach doświadczeniem, albo raczej piętnem życiowym, które najczęściej sprowadzało się do wykonywania czynności o charakterze patologicznym i przebywania w towarzystwie somnambulików.  Z drugiej strony, co to za niestosowność polegająca na piciu nadmiernej ilości alkoholu i wypalaniu dużej ilości papierosów lub skrętów w porównaniu z zabawami urządzanymi przez niektórych duchownych Kościoła katolickiego?

Zabrakło miejsc siedzących, ale to żadna niewygoda, gdy poeta potrafi skupić na sobie uwagę. Foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska. Kliknij, aby powiększyć.

Marcin Świetlicki nie ma, co prawda, czarnego vana z wygodami, kierowcy, osobistego lekarza, asystenta, sekretarki, stylistów fryzur i ubrań, ale, poza początkowymi epizodami w charakterze etatowca, utrzymuje się z działalności artystycznej.

Jest na rynku od 30 lat i nieustannie wzbudza zainteresowanie czytelników, słuchaczy i mediów nie tylko dlatego że jest wyjątkowym poetą, ale także dlatego, że umiejętnie podgrzewa atmosferę wokół siebie. A to nie zgodzi się na nominacje do nagrody Nike, o której marzą wszystkie poetki i większość poetów, a to skrytykuje jakiegoś ministra, a to zakpi z prezydenta i jego rodziny.

Jeden pan przyniósł na spotkanie z poetą niemal wszystkie jego książki, co wywołało uśmiech na twarzy autora. Foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska. Kliknij, aby powiększyć.

Świetlicki bywa poetą patriotycznym, Polska go obchodzi, o Polsce pisze wiersze. Niektóre mniej, inne bardziej zawoalowane. Jest mistrzem kontrapunktu – np. cztery zwrotki są jedynie zasłoną dymną dla ostatniego zdania, które uderza jak młot, lecz bez zasłony nie miałoby sensu.

Ma psa, który jest mu wierny i z wzajemnością. Spacery ze stworzeniem inspirują twórcę do nowych, często zaskakujących spostrzeżeń jak choćby takie, opisane w utworze “Przed falą”:

(…) Wędrujesz z psem. Odwiecznie, po kres
wędrówki z psem. Wymawiasz psie imię
i pies głowę podnosi, spogląda ci w oczy.
Zaznałeś dziś przez chwilę piękna tego miasta
i zobaczyłeś, jak pięknie się ulice kończą.
Ale może idź spać.

To poeta cienia, łatwo go sobie wyobrazić stojącego w bramie: czarne ubranie, czarne okulary, trudny do rozpoznania; patrzy, czasem podgląda, czasem po prostu się gapi. Nie wyróżnia się przy tym, nie prowokuje, ani nie kreuje zdarzeń. Jego wiersze są umocowane w prywatności. Nie prowadzi dialogów z innymi twórcami, nie sięga do ich życiorysów i dokonań, nie opiera swojej twórczości lirycznej ani na kolumnach, ani nawet na koziołkach historii sztuki i literatury. Tym samym, w odróżnieniu od co najmniej dwojga swoich rówieśników, nie przyjaźni się z trupami.

Zawsze był blisko żywej tkanki miasta, gwaru, szumu, kurzu i spalin. Romantyzmu u niego niewiele, ale jest, tylko trzeba dobrze poszukać. Mimo to potrafi się wzruszać. Podczas spotkania wyznał, że wzruszają go niektóre filmy np. “Anna Karenina”, albo umierający ptaszek, sarenka. Na pogrzebach nie płacze, na cmentarzach bywa rzadko.

Ważna cechą twórczości poetyckiej Świetlickiego jest nieprzewidywalność. Czytając linijkę wiersza nigdy nie wiadomo, o czym będzie kolejna. Nie jest linearny – na tym polega magnetyzm jego poezji.

Można mu wierzyć, a o to przecież w sztuce chodzi, by była szczera, autentyczna i niesłychana, by kolaborowała wyłącznie ze sztuką. A jeśli pojawi się w niej piękno, to szczęście będzie podwójne. W ostatnich linijkach tytułowego wiersza “Sierotka” czytamy:

Jestem chłopcem z martwego miasteczka.
Jestem chłopcem z martwego ośrodka.
To przeze mnie przepływa niezmiennie
mała rzeczka, Sierotka.

Na koniec spotkania zdjęcie pamiątkowe. Od lewej: Krzysztof Siwczyk, Bogdan Prejs, Maciej Melecki, Marcin Świetlicki, Jarosław Borowiec – wydawca. Foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska. Kliknij, aby powiększyć.

Obcowanie z książką Świetlickiego jest bardzo przyjemne, gdyż została wydana z wielką starannością przez Wydawnictwo Wolno. 67 wierszy wydrukowano na grubszym niż zwykle papierze, okładka jest sztywna, a całość porządnie zszyta.

Poniżej kilka zdjęć pod tytułem “Papieros ze Świetlickim”.

→ M. Baryła

23.10.2023

• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska

• więcej o poezji: > tutaj

© materiał chroniony prawem autorskim – wszelkie prawa zastrzeżone; dalsze rozpowszechnianie treści tylko za zgodą wydawcy „Gazety Trybunalskiej”

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.