Czarne majtki na czerwonej dupie

Nie miałem dotąd świadomości, ponieważ, jestem mężczyzną, czyli szowinistyczną świnią, jak potworna jest dola kobiety w Polsce. Dowiedziałem się o tym ostatnio, kiedy wybuchła afera z próbą zaostrzenia prawa aborcyjnego.

Jest to projekt obywatelski, lecz opozycja twierdzi, że to projekt pisowski. Mniejsza o to, normalna, choć dosyć obrzydliwa, walka polityczna. Wysłuchałem argumentów obu stron i dowiedziałem się, że jedni chcą chronić życie od poczęcia, a drudzy uważają, że ciało kobiety należy wyłącznie do jej właścicielki i może z nim zrobić, co zechce.

Przyjmijmy, ze ta druga strona na rację. Skoro tak, to na czym polega opresja kobiet? A na tym, że jak już dana kobieta zajdzie w ciążę, to niezależnie czy dziecko w jej łonie jest zdrowe, czy chore, nie będzie jej wolno w żadnym wypadku dokonać aborcji. Oczywiście, tak restrykcyjna ustawa, tym bardziej z założoną w niej karą więzienia, nigdy nie wejdzie w życie. Żadna partia nie jest aż tak głupia, żeby popełnić polityczne samobójstwo.

Ale sprawa staje się problemem dopiero wtedy, kiedy kobieta zajdzie w ciążę. Czy jednak istnieje w Polsce prawo, nakazujące kobietom zachodzenie w ciążę? O ile wiem, nie. Niektóre z feministek z uporem powtarzają, że nie są workami na spermę. Czy istnieje w naszym kraju nakaz, żeby kobiety nie ograniczały kontaktów seksualnych? O ile wiem, nie. Czy istnieje zakaz używania środków antykoncepcyjnych? Również, nie. Czy istnieje zakaz prowadzenia edukacji seksualnej? Też nie. Dlaczego kobiety nie korzystają z takiej edukacji i same jej dla innych kobiet, dziewczyn i dziewczynek, mniej uświadomionych, nie prowadzą? Nie wiem, ale zakazu nie ma.

Nie ma też zakazu dla związków lesbijskich. Niechby połowa kobiet zdecydowała się na taki związek, o ileż mniej byłoby ciąż, a więc tak samo i aborcji. Z takich relacji dziecka nie będzie, a może się mylę, co ja w końcu wiem, jestem tylko prymitywnym mężczyzną, nie to co subtelne, wrażliwe i pełne miłości do świata i ludzi, kobiety. Do tej pory sądziłem, że kobieta zachodząc w ciążę, robi to dlatego, że pragnie mieć dziecko, że to naturalny proces, przebiegający u większości kobiet podobnie. Okazuje się, że „byłem w mylnym błędzie”, jak mówił pewien prezydent.

Zrozumiałem, że zdaniem feministek, zachodzi się w ciążę, po to, żeby móc ją potem wyskrobać. Ewentualnie nie. Boska decyzja, życia i śmierci, leży wyłącznie w rękach kobiety.

Dopuśćmy jednak taki przypadek, że żona chce usunąć, a mąż pragnie narodzin dziecka. Wtedy decyzję ostateczną podejmuje kobieta, przecież w jej ciele znajduje się to nowe, rozwijające się życie. A mąż, cóż, może i miał przy poczęciu trochę przyjemności, ale to wszystko. Przyjmując tę logikę, wyobraźmy sobie np., że mąż za własne pieniądze kupił mieszkanie i pozwolił żonie z nim zamieszkać. Ale jeśli zmieni zdanie, ma prawo żonę, w każdej chwili, z niego wyrzucić.

Może nie jest to dobry przykład. W pierwszym przypadku chodzi zaledwie o jakiś ludzki zarodek, który nikogo nie obchodzi, tym bardziej, że nie wiadomo, co z takiego zarodka wyrośnie, może nowy Hitler albo Stalin? Chociaż, niektórzy, gdyby wiedzieli o nowym, jeszcze nie narodzonym tyranie i zbrodniarzu, mogliby żałować wyskrobanego potwora.

W drugim przypadku chodzi o dobro żony i kobiety, wyrzuconej na bruk, a taki czyn jest zamachem na dobro najwyższe, szczęście połowy ludzkości, tej lepszej i mądrzejszej. To godne potępienia i najwyższych kar.

Jak z tego widać, kobiety są w Polsce potwornie maltretowane, wiadomo przez kogo, przez faszystowskich mężczyzn. Mężczyźni komunistyczni są o wiele lepsi i bardziej wrażliwi. Co prawda pamiętam, jak pod rządami komunistów, moja matka pracowała w fabryce włókienniczej na trzy zmiany i zawsze wracała strasznie zmęczona do domu. Jakoś nikomu nie przyszło wtedy do głowy walczyć o prawa kobiet.

Dzisiaj kobiety nie mogą studiować, nie mogą pracować jako nauczyciele, uczeni, lekarze, prawnicy, nie mogą zostać posłami, senatorami, marszałkami sejmu, premierami, prezydentami, nie mogą się rozwieść bez zgody męża, nie mogą wyjechać same na wczasy lub, nie daj Boże, za jakąś granicę i koniecznie muszą rodzić dzieci, bo władza tak chce, a jak i władza rozkazem nie może, to przekupuje marnymi 500 złotymi na dziecko i dopiero na drugie i dalej. I zniewolone kobiety rodzą i płaczą.

Powiecie, że to wszystko nieprawda, i że piszę bzdury. Możliwe. Tymczasem ja, jedynie wyciągam wnioski z tego, co widzę i słyszę w telewizji, z ust prominentnych przedstawicielek ruchu feministycznego. Drogie panie, są tylko dwie możliwości: albo ja zwariowałem, albo wy wygłaszacie potworne głupoty. Wolę tę drugą opcję. I wiem, dlaczego głosicie te brednie.

Nie chodzi wam wcale o dobro kobiet. Jesteście tylko politykami, którym nie podoba się obecna władza. Rozumiem to doskonale. Mnie jedne posunięcia tej władzy podobają się, inne wprost przeciwnie. Jedne chwalę, inne krytykuję. Wy krytykujecie wszystko, co jest o tyle nonsensowne, że nawet najgorsza władza, czasem zrobi coś dobrego. I w tym sensie, zarzucając faszyzm innym, mogłybyście zastanowić się, jak nazwać wasze postępowanie. Czy nie jakoś podobnie? Jak mówi Pismo „Widzisz źdźbło w oku brata swego, a nie widzisz belki w swoim”.

Nikt nie zlikwiduje aborcji w ogóle, bo niewątpliwie zdarzają się takie ciąże, podczas której nie wolno, z różnych powodów, narażać życia matki. Ale wam nie o to chodzi. Walczycie w polityce, a w polityce, wiadomo, większe szanse mają mężczyźni. Zygmunt Freud miał pewną teorię, coś o zazdrości kobiet o penisa. Teoria dawno zdezawuowana, ale płeć ciągle można zmienić. Niejaka Anna Grodzka vel Krzysztof Bęgowski, wasza idolka (ach, gdzież ona, gdzie?) pokazała wam, że jest wyjście, z tej straszliwej opresji, tyle że w odwrotną stronę. Spodziewam się więc w niedługim czasie najazdu kobiet, takich, jak wy, na kliniki zmieniające płeć. Chirurdzy już zacierają ręce na myśl, o spodziewanych zyskach.

A mówiąc całkowicie serio, zdecydowana większość kobiet w Polsce to zupełnie zdrowe, normalne i inteligentne osoby. Feministki wykorzystują ich obraz do swoich, brudnych, lewackich celów, lecz one zupełnie nie identyfikują się z tym, co dzieje się na polskich ulicach.

→ Zbigniew Rutkowski

26.03.2021 – 4.09.2016

• foto: pixabay.com

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.