Nigdy nie lubiłem natury. I nie chodzi mi o wschody i zachody słońca, kwiatki, ptaszki itp. Chodzi o jej istotę, o to jak naprawdę działa, nie oglądając się na nasze ludzkie pragnienia.
Sami też jesteśmy jej częścią, lecz oprócz tego tworzymy szeroko rozumianą kulturę, może i nietrwałą, na pewno niedocenianą, ale która, jako jedyna wyróżnia nas wśród zwierząt.
Tytuł tego tekstu zaczerpnąłem z opowiadania Witolda Gombrowicza „Zdarzenia na brygu Banbury”. Innym autorem, mającym podobny pogląd był Czesław Miłosz, który mówił o dwóch rodzajach natury: natura devorans i natura devorata, czyli o naturze pożerającej i pożeranej.
Wszyscy możemy zaobserwować w naturze dwa zjawiska, że silniejsi pożerają słabszych i przemożną siłę prącą do rozmnażania i przedłużania gatunku. Natury nie obchodzi, co się stanie z nowo narodzonym dzieckiem. Z jej punktu widzenia, jeśli tak można powiedzieć, ważne, że się gatunek powiększył, reszta należy już do rodziców.
A z nimi bywa różnie. Pamiętam kolegę z pracy, który nie mógł zrozumieć, dlaczego ożenił się właśnie z tą kobietą i miał z nią syna. Zastanawialiśmy się obaj dlaczego tak się stało. Miał wcześniej wiele kobiet, ale do głowy mu nie przyszło, żeby się z nimi żenić. W pewnej chwili poczuł jednak gwałtowny instynkt założenia rodziny i bycia ojcem (natura pociągnęła wilka do lasu). Nie był w stanie oprzeć się tej potędze i ożenił się z dziewczyną, z którą aktualnie chodził. Nie było to udane małżeństwo i nie wiem, czy przetrwało.
Dla mnie jest rzeczą oczywistą, że obecnie żyjący chrześcijanie dotarli do miejsca, w którym nauka Chrystusa została zupełnie zapomniana i już niczego z niej nie rozumiemy. Jezus nie był wielbicielem doczesności i natury. To On mówił, że Jego Królestwo nie jest z tego świata. Jego wielkie współczucie dla ludzi kazało mu głosić prawdę o prawdziwym wyzwoleniu dopiero po śmierci. Potwierdzał te słowa św. Paweł w swoich listach, w których zachęcał wiernych do niezawierania związków, bo koniec czasu jest bliski.
Tymczasem minęło 2000 lat i powrót Jezusa nie nastąpił. W związku z tym pierwotna doktryna została zapomniana. Ludzkość poczęła urządzać swoje życie, jakby rzeczywistości metafizycznej nie było. Niebo opustoszało, został nam jedynie świat doczesny. Urządzaliśmy go tak, żeby było nam coraz wygodniej żyć. Stworzyliśmy wiele technologicznych (czasami groźnych) zabawek. Rozwój medycyny wydłużył czas życia ludzi.
Mimo to, ciągle było daleko do osiągnięcia bezwarunkowego szczęścia. Aż wreszcie pojawili się socjaliści i komuniści, którzy stwierdzili, że posiedli sposób, by na ziemi stworzyć raj. Wydali oni dwóch wybitnych przywódców – Józefa Stalina i Adolfa Hitlera. Ci, z wyjątkową determinacją spróbowali zaprowadzić nowe porządki. Skutkiem ich działań okazały się miliony trupów. Mogłoby się wydawać, że to doświadczenie, umożliwi ludziom przejrzenie na oczy i powrót do dawnych wartości. Nic takiego się nie wydarzyło. Tym razem, już w naszych czasach, lewacy postanowili wprowadzić nowe, ziemskie niebo bez użycia siły, a jedynie niszcząc tradycyjną kulturę i, mówiąc językiem Eliota, czyniąc nas pustymi, wydrążonymi postaciami.
Zapomnieliśmy, że 20 wieków to długo dla pojedynczego człowieka, lecz bardzo niewiele dla Boga. Jesteśmy bardzo niecierpliwi. Lecz nie od nas zależy, czy Bóg odwróci do nas swoją twarz. I, jak mówił Martin Heidegger, albo tak się stanie, albo zginiemy w obliczu Jego nieobecności. Podobnie powiedział francuski intelektualista Andre Malraux, że „wiek XXI albo będzie wiekiem religii, albo nie będzie go wcale”.
Możemy tylko oczekiwać z całą mocą na nadejście Boga. Jedno musimy zrozumieć, że Jego nadejście oznacza zanegowanie ziemskiej rzeczywistości, odwrócenie oczu od tego świata i skierowanie wzroku w kierunku tamtego, niewidzialnego świata.
Nie mam pewności, czy Jezus był gnostykiem, ale wiele na to wskazuje. On rozumiał, że tutaj, cokolwiek byśmy robili, nigdy nie osiągniemy celu. Jeśli tego nie zrozumiemy, zostaniemy zniszczeni i staniemy się jedynie marionetkami, poruszanymi przez manipulatorów, niczym liście przez jesienny wiatr.
Na zakończenie pragnę przytoczyć haiku poety z zupełnie innego kręgu kulturowego. Issa, twórca japoński z przełomu XVIII i XIX wieku napisał tak:
Nigdy nie zapominaj:
Chodzimy nad piekłem
Oglądając kwiaty
→ Zbigniew Rutkowski
12.08.2023 (10.09.2018)
• foto: Mariusz Baryła / Gazeta Trybunalska
• więcej Rutkowskiego: > tutaj
Bogów jest kilku i proszę nie dyskredytować żadnego, jeśli już się porusza temat wiary.
Nauka jednoznacznie rozstrzyga czy siła boska istnieje czy nie. Jak kto ma wątpliwości , niech odnajdzie materiały z I i II wojny światowej i stanowisko do tych wojen papieża…
Nauka przyrodnicza, która zajmuje się badaniem najbardziej podstawowych własności materii, energii i oddziaływań występujących w naturze to fizyka. Nazwa “fizyka” wywodzi się ze starożytnej greki i dosłownie oznacza “wiedzę o naturze”. O fizyce mówi się też, że to nauka matematyczno-przyrodnicza,
Expiotrkowiak, wszystko się spina.
Prawa natury, to prawa Boskie.
jeśli Bóg jest stworzycielem, to na naturę nie ma miejsca
Komuś coś się nie skleiło. Albo Natura, albo Bóg… to się nie spina.
Bardzo mądry i piękny artykuł.