W Rynku Trybunalskim i w uliczkach od niego przyległych prawo o ruchu drogowym istnieje tylko teoretycznie.
Na powierzchni 0,1 km2 zawartego w kwadracie ulic: Stronczyńskiego, Wojska Polskiego, Zamurowej i placu Niepodległości, przedzielonego wąskimi, staromiejskimi uliczkami przepisy ruchu drogowego są łamane bezustannie. Chodzi o nierespektowanie przez kierowców samochodów osobowych i dostawczych znaków zakazu: ruchu, zatrzymywania, wjazdu, skrętu, parkowania oraz nieustąpienia pierwszeństwa przejazdu na skrzyżowaniach równorzędnych i in.
Ulice przez zarządcę dróg są oznakowane prawidłowo, jedyny wyjątek stanowi brak znaków P-12 (linia bezwzględnego zatrzymania – stop) na początku ul. Szewskiej, gdzie ustawiono znak STOP i ul. Rwańskiej przy Wojska Polskiego.
Prawo stanowi, że każde skrzyżowanie jest równorzędne, chyba, że znaki stanowią inaczej, co oznacza, że nie ma wyraźnego obowiązku oznaczania takich skrzyżowań, jednak biorąc pod uwagę bardzo słabą widoczność na przecięciach staromiejskich ulic znaki A-5 winny być zamontowane.
W Rynku obowiązuje zakaz ruchu, dotyczy on także jednokierunkowych uliczek do niego prowadzących: Sieradzkiej i Grodzkiej. Ustawiono tam znak B-1 (zakaz ruchu w obu kierunkach) wyposażony w tablicę informacyjną, która zezwala na wjazd pojazdów zaopatrzenia do 3,5 t w godzinach 7-15 na czas rozładunku i załadunku; przez cała dobę mogą przemieszać się tędy mieszkańcy Starego Miasta, aby zaparkować pojazdy na terenie posesji; uwzględniono także służby miejskie.
Przez kilkanaście lat zakaz ruchu nie obowiązywał zaopatrzenia i mieszkańców w godz. 18-11, jednak w ostatnim czasie dokonano zmian. Zarządca nie uwzględnił w tym przypadku np. taksówek.
Gastronomia
Wydawać by się mogło, że zasady ruchu są jednoznaczne, niestety nie dla wszystkich. Największy problem jest z samochodami należącymi do zakładów gastronomicznych: baru „10-tka” (Sieradzka), pubu „Gaza” (Sieradzka), restauracji „Krochmal” (Rynek Trybunalski), których kierowcy notorycznie łamią obowiązujące przepisy, parkując swoje auta tuż przy lokalach, a w przypadku samochodów pubu „Gaza” także w obrębie skrzyżowania, na zakazie skrętu w lewo (Sieradzka-Rycerska), gdzie obowiązuje zakaz zatrzymywania i postoju. Kierowcy „10-tki” dodatkowo wjeżdżają „pod prąd” w ul. Szewską, aby zaparkować na zapleczu. Ruch ich pojazdów ustaje dopiero około godz. 18, czyli kilka godzin później niż dopuszczają tego przepisy.
Co ciekawe w okolicy działają również inne restauracje, które są zaopatrywane przez firmy zewnętrze, dowożą także dania na zamówienie, ale wszystko odbywa się bezszelestnie, płynnie i nie ma mowy o jakimkolwiek zakłócaniu spokoju czy stwarzaniu niebezpieczeństwa.
Transport dzieci
Drugą grupę stanowią rodzice dowożący i odbierający swoje pociechy z przedszkola i żłobka przy ul. Pijarskiej 7. Wjeżdżają najczęściej ulicą Grodzką, albo pod zakaz Pijarską, a opuszczają Rynek Szewską.
Kurierzy
Aby dostarczyć niewielką paczkę, którą można przenieść z pobliskiego parkingu kurierzy wjeżdżają swoimi busami pod same drzwi, częstokroć blokując przejazd. Kierowcy dostawczaków mają zwyczaj nie wyłączania swoich diesli i co gorsza silników zasilanych gazem, co zwiększa chmurę smogu unoszącą się nad dachami starówki.
Cwaniacy, wygodniccy i taksówkarze
I ostatnia rzesza kierowców, to ci którzy z natury nie lubią rozstawać się ze swoimi samochodami na odległość większą niż 10 metrów, parkują na zakazie zatrzymywania obowiązującym na całej długości ul. Rycerskiej, częstokroć nie pozostawiając miejsca dla pieszych, na ul. Rwańskiej, Farnej czy Krakowskim Przedmieściu.
Niektórzy z mieszkańców kamienic są przekonani, że fakt zamieszkiwania na Starym Mieście daje im uprawnienia do nieprzestrzegania zakazu ruchu i parkowania. Ten nawyk jest tak silnie zakorzeniony, że przechodzi na następne pokolenie, a każda próba zwrócenia uwagi kończy się agresją.
Istnieje cała grupa „fachowców”, którzy potrafią całymi dniami parkować swoje auta w miejscach niedozwolonych, twierdząc, że wykonując prace remontowe czy instalacyjne mogą robić co im się rzewnie podoba. Wyjątkowym tupetem wykazuje się kierowca prywatnego vana oklejonego napisami „pogotowie elektryczne”, dla którego przepisy drogowe w tej części miasta nigdy nie istniały.
Zakaz ruchu obowiązuje także taksówkarzy. Jednak większość z nich tego nie rozumie i o każdej porze dnia czy nocy widać ich oklejone reklamami limuzyny przemieszczające się po Starym Mieście.
Znaczna część kierowców skraca sobie drogę jadąc przez Rynek zamiast ul. Wojska Polskiego czy Kopernika, są to często młodzi ludzie, którzy dodatkowo rozwijają nadmierne prędkości, to samo dotyczy motocyklistów i osób przemieszczających się na skuterach.
Służby
Choć Rynek Trybunalski i jego okolice są naszpikowane kamerami miejskiego monitoringu straż miejska nie dostrzega problemu, na zgłoszenia reaguje niechętnie, albo wcale. Znane są przypadki, że strażnicy informowali kierowców popełniających wykroczenia o tych mieszkańcach Starego Miasta, którzy prosili o interwencję.
Kiedy na terenie Rynku parkują samochody należące do MOK-u, OSiR-u czy pracowników lub współpracowników Urzędu Miasta dyżurny stwierdza najczęściej, że ma jeden patrol, który „wykonuje czynności” na drugim końcu miasta i nie wiadomo kiedy wróci. Takie zdarzenie miało miejsce choćby 27 maja 2017 r. Aby parkować samochód podczas trwania imprezy należy mieć stosowne pozwolenie od zarządcy terenu czyli Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta, ale kto by sobie zawracał głowę takimi drobiazgami, skoro strażnicy podlegają pod prezydenta miasta (tego, który od ponad roku nie ma czasu zamontować tabliczki z numerem domu) i żaden nie zaryzykuje wystawienia mandatu.
Na szczęście policja nie jest tak lękliwa, jak „czarni”, choć trzeba się natrudzić, aby wyegzekwować przestrzeganie przepisów. Doskonale pamiętamy, jak naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Szczegielniak zbłaźnił się nieznajomością przepisów, a sierżant Sadowski nie potrafił rozwiązać prostego problemu i doprowadził do nieprzyjemnego incydentu. Mamy przed oczami beztroskę funkcjonariuszy, którzy do czasu naszego artykułu stale parkowali swoje radiowozy przed budynkiem sądu myśląc zapewne, że znaki zakazu ich nie dotyczą (> link).
Urzędnicy
Nie mamy sygnałów, aby radnym czy urzędnikom obecna sytuacja przeszkadzała. Tak było zawsze. Zdarzały się co prawda krótkotrwałe akcje straży miejskiej, kiedy podczas sesji rady miasta ktoś poruszył ten temat, wtedy przez jeden albo dwa dni funkcjonariusz byli tak pobudzeni i rygorystyczni, że przypominali dzikie osy żądlące kogo popadnie.
Wkrótce po wymianie nawierzchni na placu Czarnieckiego Chojniak zobowiązał swoich podwładnych do kontroli samochodów z nieszczelnym układem olejowym, bo na granitowej kostce zostawały trudno zmywalne ślady. Jednak i to działanie okazało się krótkotrwałe.
Rozwiązanie
Do znudzenia będziemy powtarzać: poważne przestępstwa drogowe zawsze mają swoje źródło w drobnych wykroczeniach, właśnie takich, jak opisane powyżej, brak reakcji policji, obojętność czy nawet przyzwolenie społeczne powodują, że ich sprawcy czują się bezkarni. Drogówkę w mieście widać tylko wtedy, gdy dochodzi do zdarzenia, prewencja nie istnieje. Ruch na terenie Starego Miasta nasila się z roku na rok, nie tylko dlatego, że przybywa samochodów, ale przede wszystkim z tego powodu, że służby zezwalają na łamanie przepisów.
Wyjścia z sytuacji są dwa: albo Zarząd Dróg zezwoli na swobodny wjazd i parkowanie wszystkim pojazdom, tworząc dodatkowe strefy płatnego parkowania, albo policja i straż wybudzą się wreszcie ze snu, który trwa zdecydowania za długo.
→ (mb)
9.06.2017
• foto: Gazeta Trybunalska