Lepiej było zginąć od kuli niż od wideł czy siekiery – takie słowa można było usłyszeć od Polaków, którzy na Wołyniu w latach 1943-1945 przeżyli atak ukraińskich nacjonalistów wspieranych przez ludność wiejską.
Katyń i Wołyń obie geograficzne nazwy brzmią nadal złowieszczo, gdyż za literami kryje się niewyobrażalna tragedia, jaka dotknęła Polaków w 1939 i od 1943 do 1945 roku. Jej sprawcami byli najpierw Rosjanie, a później Ukraińcy. W Katyniu zamordowano niemal 22 tysiące obywateli polskich wywodzących się z kręgów inteligencji, na Wołyniu i Galicji Wschodniej ilość ta była blisko pięciokrotnie wyższa.
Tak podsumował tamte wydarzenia prof. Grzegorz Motyka w rozmowie z Wołodymyrem Wiatrowyczem, byłym prezesem ukraińskiego IPN:
W 1943 r. banderowska frakcja ukraińskich nacjonalistów podjęła decyzję o rozpoczęciu walki partyzanckiej jednocześnie przeciwko Niemcom, Sowietom, Polakom. Stworzona przez nią Ukraińska Powstańcza Armia, prowadząc walkę z Niemcami, sowiecką partyzantką i polskim podziemiem, podjęła decyzję o przeprowadzeniu “antypolskiej akcji” polegającej na fizycznym usunięciu polskiej ludności cywilnej.
80 lat temu, 11 i 12 lipca 1943 r. Ukraińcy dokonali równoległego ataku na niemal 150 miejscowości na terenie których żyli Polacy. Wydarzenie to jest określane mieniem “rzezi wołyńskiej”.
Przez wsie przeszły dwie fale oprawców: najpierw strilcy z UPA, a potem siekiernicy – chłopi uzbrojeni w kosy i widły, którym obiecano rozdzielenie między nich dobytku i ziemi zamordowanych.
Już od dawna historycy twierdzą, że ofiar mogłoby być zdecydowanie mniej, gdyby nie opieszałość Armii Krajowej i katastrofalny w skutkach brak orientacji ze strony polskich przywódców.
Jak zauważa historyk dr Dariusz Faszcza:
Informacje o rosnącym zagrożeniu ludności polskiej na Wołyniu początkowo były traktowane w Warszawie z niedowierzaniem. Wynikało to z fałszywej opinii panującej w kierowniczych ośrodkach polskiego państwa podziemnego o małym uspołecznieniu mieszkańców Wołynia, ich przychylnym nastawieniu do Polaków w związku z większym dorobkiem rządów polskich na tym terenie, a przede wszystkim z lekceważenia aspiracji narodowych Ukraińców i wpływów jakie wśród nich miała OUN.
W 1944 roku, a więc w czasie kiedy ataki na Polaków stopniowo ustawały, została powołana 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK, której głównym celem była walka z Niemcami, ale z Ukraińcami również zdarzało się stoczyć potyczki, co miało charakter przede wszystkim odwetowy. Szacuje się, że w ten sposób straciło życie około 10-15 tys. Ukraińców wśród których była także ludność cywilna.
Polacy mają prawo czuć się rozczarowani postawą władz ukraińskich, które nie przejawiają nadmiernych chęci w kwestii uporządkowania przeszłości i wykonania gestów satysfakcjonujących polską stronę. Wynika to z faktu, że jak powiedział wspomniany wyżej dr Wiatrowycz:
Historycy mogą toczyć dyskusje na temat działalności UPA. Natomiast jej etos powstańczej walki wykorzystywany jest teraz przez Ukraińców w walce z Rosjanami. Sprzyja temu fakt, że Rosja nazywa Ukraińców banderowcami, co de facto pomaga nam w walce. Jest pewna moda na UPA, na czerwono-czarne flagi, na powiedzenie “Sława Ukrainie”, na marsz UON, który stał się oficjalnym marszem Sił Zbrojnych Ukrainy. Zapewniam wszystkich, że te symbole nie mają charakteru antypolskiego. Szanujemy UPA za jej działania antysowieckie, a nie antypolskie.
Tej wypowiedzi przeciwstawił się prof. Motyka:
Po wybuchu wojny nastąpiło w Polsce zrozumienie, że w ukraińskiej opowieści o zagrożeniu ze strony Rosji nie ma krzty przesady. Chciałbym wierzyć, że po stronie ukraińskiej analogicznie jest coraz większe zrozumienie dla polskiej pamięci o zbrodni wołyńskiej. Kiedy my, Polacy, mówimy o śmierci 100 tys. współobywateli, to nie dlatego, że chcemy to politycznie wykorzystać albo że ulegamy rosyjskiej propagandzie, tylko z tego powodu, że to jest po prostu dramatyczny fragment naszej historii. Polacy, podobnie jak Ukraińcy zostali przez walec historii, przez walec totalitaryzmów, przejechani wzdłuż i wszerz. Ukraińcy muszą wiedzieć, że my z tej opowieści wołyńsko-galicyjskiej nie zrezygnujemy i będziemy dążyć do tego, żeby oddać szacunek wszystkim osobom, które zostały wówczas pomordowane. Zależy nam na tym, żeby one miały swoje groby, cmentarze, żeby można tam było zapalić świeczkę.
Warto wiedzieć, że sprawców mordów na Polakach było maksymalnie 35–45 tysięcy. Na terenach objętych akcją eksterminacji zamieszkiwało 5 milionów Ukraińców, co oznacza, że w masakrach brał udział niecały 1 procent ukraińskiej społeczności.
Prof. Włodzimierz Mędrzecki z Instytutu Historii PAN jest zdania, że:
Historiografia polska, mimo potępieńczych swarów, jakie w jej ramach trwają, pozostaje w gruncie rzeczy zgodna co do zasadniczej interpretacji tego, co wydarzyło się na Wołyniu i w Galicji. Panuje zgoda co do tego, że mieliśmy do czynienia z masową zbrodnią, dokonaną z nie dających się usprawiedliwić pobudek politycznych, w dodatku dokonaną z premedytacją i niewyobrażalnym okrucieństwem. Niezależnie od złożonego kontekstu i uwarunkowań, odpowiedzialność za tę zbrodnię ponosi strona ukraińska. Polska reakcja i odwet były obroną strony słabszej i zagrożonej całkowitym unicestwieniem. Wewnątrzpolskie spory rozpoczynają się dopiero od tego momentu i dotyczą głownie tego, jakim językiem opisywać to co się wydarzyło, jak na ten temat rozmawiać z Ukraińcami i czego domagać się od strony ukraińskiej.
→ oprac. (mb)
11.07.2023
• collage: barma / Gazeta Trybunalska
• źródła cytatów: onet.pl, muzhp.pl, ciekawostkihistoryczne.pl
• więcej o Wołyniu: > tutaj