Bohaterem materiału wspomnieniowego, który powstał przed utworzeniem “Gazety Trybunalskiej” jest reżyser Paweł Pawlikowski i jego dzieło filmowe “Ida”. W 2015 r., a więc rok po łódzkiej projekcji, obraz otrzymał Oskara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Był to pierwszy polski film wyróżniony w tej kategorii przez Amerykańską Akademię Filmową.
→ (red.)
16.11.2023
“Ida” – piramidalne wrażenie
Najnowszy film Pawła Pawlikowskiego obejrzałem tydzień temu w kinie Szkoły Filmowej w towarzystwie reżysera oraz montażysty Jarosława Kamińskiego.
„Ida” wywarła na mnie piramidalne wrażenie, ponieważ należy do elitarnej grupy doskonale przemyślanych, konsekwentnych, zrobionych z wręcz matematyczną precyzją produkcji.
Wszystkie składniki filmu posiadają wewnętrznie spójną strukturę w całości tworzącą arcydzieło kinematografii. Dzięki temu Pawlikowski staje w pierwszym rzędzie najinteligentniejszych twórców europejskich.
„Ida” wyróżnia się przede wszystkim brakiem moralizatorstwa. Reżyser nie ocenia swoich bohaterów, a wręcz tworzy sytuacje, które usprawiedliwiają ich przeszłe i obecne działania. Jest to film smutny, ale tym rodzajem filozoficznego, wyrafinowanego smutku, który zawsze sprawia mi przyjemność, bowiem związany jest z nieuchronnością zdarzeń. Historia pokazana w „Idzie” zdezynfekowała mnie od środka, uświadamiając jednocześnie jak wiele jest we mnie nieważnych myśli, pragnień i emocji.
„Ida” jest jak kieliszek zimnej wódki, jak metafizyczny wiersz. Reżyser, w trakcie dyskusji o filmie, kilkakrotnie w odniesieniu do niego używał słowa „medytacja”. Tak, medytacja, nie modlitwa, bo ta druga jest zwykle intencyjna i skierowana na zewnątrz, podczas gdy medytacja to rodzaj duchowej praktyki, którą mogę przyrównać do oglądania w ciszy i skupieniu czarno-białych negatywów.
Gdybym miał odpowiedzieć jednym zdaniem o czym jest ten film, brzmiałoby ono tak: „Ida” jest opowieścią o poszukiwaniu tożsamości. Jednak refleksja tytułowej bohaterki o swojej PRAWDZIE, a także o będącym jej konsekwencją doświadczeniu cielesnym została zawarta jedynie w krótkim, stłumionym śmiechu podczas posiłku w klasztornej jadalni.
Nie odniosę się do recenzji, jakie pojawiły się po premierze „Idy”, gdyż kolejny raz obnażyły one słabość polskiej krytyki, ustawicznie doszukującej się w samoistnej wypowiedzi artystycznej obcych wpływów, podtekstów i skojarzeń, których po prostu nie ma.
Mój odbiór „Idy” okazał się w dużej części zgodny z intencjami reżysera, co jest dla mnie wystarczającą satysfakcją, a możliwość poznania autora i rozmowy z nim, to dodatkowy, ważny i miły bonus.
Spotkanie zorganizował Maciej Pawlak, a prowadził Mikołaj Mirowski.
→ Mariusz Baryła
16.04.2014
*foto: © 2014 Mariusz Baryła. Wszystkie prawa zastrzeżone
* Wywiad z reżyserem: > tutaj
• więcej wspomnień: > tutaj