Marek Dyjak w “Klimatach” 2014 (Człowiek ze złotą rybą)

Marek Dyjak gra pełne sale. Obojętnie czy jest to niewielki klub, jak częstochowskie „Klimaty”, czy sala „Palladium” lub łódzka „Wytwórnia”. Ludzie poszukują wykonawców ambitnych, szczerych, nietuzinkowych i przede wszystkim śpiewających po polsku.

Artysta spełnia oczekiwania publiczności, bo to prawdziwy polski głos: ochrypły, zmęczony, przesiąknięty dymem papierosów, sponiewierany przez życie, kobiety i samotność. Odkąd znam Marka, a to już blisko 15 lat, śpiewa stale tę samą piosenkę, a widownia chce jej słuchać. Przychodzą na koncerty kobiety, by znaleźć w jego utworach pierwotny, samczy instynkt, którego brakuje ich partnerom. Przychodzą też kolesie z tą samą grupą krwi, 40-50-letni, bo czują, że Dyjak, to któryś z naszych – poraniony, ale żywy. Póki co.

Kiedy słucham starszych piosenek Marka Dyjaka, tych sprzed „Kobiet”, przypomina mi się to, co powiedział bohater jednego z seriali: „Ale nie jestem ofiarą. Ponieważ mimo tego wszystkiego ja i każdy inny facet, który nigdy nie będzie tym, kim chciał być, wciąż gdzieś tam jesteśmy, będąc tymi, kim nie chcemy być, 40 godzin tygodniowo, przez całe życie. I fakt, że nie włożyłem sobie pistoletu do ust, czyni ze mnie zwycięzcę!”.

Pieśni Dyjaka potrafią działać terapeutycznie. Jestem pewien, że ożywiły więcej ludzi niż homilie niejednego papieża. Świat w jego utworach jest wyraźny, ostry jak nóż, który potrafi przeciąć nadgarstek, ale i posmarować chleb. W warstwie tekstowej, to duch Wojaczka, Ratonia i tych, którzy starali się sprawdzić, co jest po tamtej stronie dnia, po tamtej stronie cienia. To aura rozpięta między końcem lat 60. i początkiem 90., która oparła się współczesności i śpiewaniu o niczym.

Kliknij, aby powiększyć.

W Częstochowie Dyjakowi towarzyszyli: Jerzy Małek (trąbka) i Marek Tarnowski (pianino/akordeon). Usłyszeliśmy 12 bardzo dobrze znanych utworów, których listę prezentuję na jednym ze zdjęć. W połowie występu frontman wyszedł na papierosa, zostawiając scenę Małkowi i Tranowskiemu, którzy zagrali temat „Kamień” z repertuaru Kayah. I powiem Wam, że było to jak trzęsienie ziemi; wykonanie mogłoby towarzyszyć samemu Panu Bogu podczas stwarzania świata. Świeże. Krwiste. Mocne. Męskie granie. Po występie pogratulowałem muzykom, ale także i teraz, publicznie, składam im głęboki ukłon.

Już za dwa tygodnie obejrzę kolejny koncert Marka, tym razem w pełnym składzie. W Łodzi.

→ Mariusz Baryła

20.03.2014

• foto: Mariusz Baryła / graffiti24.pl, 2014

• Copyright © 2014 Mariusz Baryła. All rights reserved.

• więcej o Marku Dyjaku: > tutaj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.